23 września

Bentley

 

     Hej, hej! Książka, którą widzicie na zdjęciu przyjechała do mnie już jakiś czas temu, ale dopiero dziś Wam o niej opowiem, zapraszam!     

     Tak to już u mnie jest, że mam albo chcicę na bardzo ciężkie książki i pochłaniam kryminał jeden za drugim przeplatając thrillerem albo wręcz przeciwnie i robię sobie odskocznię do nieco lżejszych (często też objętościowo) powieści. "Bentley" taką właśnie jest. Zamówiłam ją nie zastanawiając się o czym właściwie jest bo okładka równie dobrze może pasować do obyczajówki, erotyka, co i thrillera psychologicznego :) Lubię niespodzianki!

      Ale o czym jest ta książka? O trójce młodych mężczyzn, którzy poznają się na studiach i tak oto rodzi się ich przyjaźń. Podobno na całe życie, aczkolwiek czy aby na pewno? Czy przypadkiem miłość, napotkana osoba na drodze nie może tego zniszczyć?

     Bentley to facet, który wie czego chce. Zimny, cyniczny, skupiony na interesach. Do momentu, kiedy wpada na Emmę. Zburzyła mu całą harmonię i z impetem roztrzaskała nudną codzienność. Być może to było to, czego było mu trzeba bo przecież pieniądze nie zapewnią mu szczęścia (serio?).

     Po drugiej stronie barykady mamy wspomnianą wyżej Emmę. Jest zupełnym przeciwieństwem Bentleya. Jest spontaniczna i potrafi cieszyć się drobiazgami. Niestety, na drodze uczucia staną... interesy. I pytanie czy łączenie uczucia i biznesu to dobry plan.

     Ogólnie rzecz biorąc to... nosz kurna, takie typowe, że aż boli. Chyba ostatnio zbyt wiele jest takich historii. On bogaty, ze swoją rutyną, której za żadne skarby nie chce porzuci i ona, ta która zmiażdży ową rutynę swoją spontanicznością. Było, było, było! Tylko każda z takich opowieści ma jakąś w sobie cząstkę inną niż każda inna. I tutaj takim elementem byli bohaterze postronni. Bardziej na nich skupiła się autorka niż na głównej parze i może to dobrze.

     Muszę przyznać jednego ogromnego plusa za to, że w tej historii jest pewna dojrzałość, a bohaterowie nie wydają się stworzeni przez nastolatkę. I to tę najbardziej naiwną. Mimo przeszłości, mimo przeszkód, podchodzą racjonalnie do każdego problemu.Jak dla mnie, to jedna z największych zalet tej książki. 

     Czy były fajerwerki? No niestety, nie. To taka zwykła opowiastka, romans, w którym ponownie spotykamy bohaterów, którzy zmagają się z problemami z przeszłości. Oboje są zamknięci na cały boży świat i nie wiedzą tak na prawdę czego od życia pragną. Oczywiście w momencie kiedy na siebie wpadli nagle ich światy zatrzęsły się w posadach. No takie... na zasadzie: ok, niech będzie.

     I muszę przyznać, że bawiłam się dobrze, ale to nie jest jedna z tych książek, które zapamiętam na dłużej, ani taka, która będzie stała na miejscu honorowym w mojej biblioteczce. Ot, 6/10 ode mnie.

     Wydawnictwu Editio Red dziękuję za egzemplarz!



      

1 komentarz:

Copyright © 2019 Wystukane recenzje