30 października

Hellware

 

      "Hellware"! Czy to książka, która pochłania czytelnika w całości i nie wypuszcza, póki nie przeczyta ostatnich słów? Chodźcie dalej, opowiem!     

     To drugi tom i zarazem moja druga przygoda z Marcinem Mortką. "Miasteczko Nonstead" było bardzo ciekawe i dlatego ucieszyłam się jak małe dziecko, kiedy przyjechała do mnie paczka od Wydawnictwa Videograf, w której znalazłam właśnie "Hellware". Moją recenzję pierwszej części znajdziecie tu: KLIK!

      Na początek, od razu powiem, że jest to kontynuacja i choć być może równie dobrze czytałoby się bez znajomości pierwszego tomu, to szczerze polecam przeczytać w kolejności. 

     Miasteczko, małe zapyziałe, w którym spodziewalibyśmy się tajemnic, dziwnych i niewytłumaczalnych wydarzeń, prawda? Po raz kolejny zagłębiamy się w to samo miejsce. Razem z głównym bohaterem Nathanielem zastanawiamy się nad tym, co się właściwie stało, bo mężczyzna obudził się jako barman nie pamiętając czemu właściwie pracuje w takim miejscu. W zasadzie nie pamięta ostatnich dwóch lat i tu zaczyna się problem. Uświadamia sobie, że rozwiązanie jego problemu musi być w Nonstead. I tak oto staje nad grobem, nie wiemy czyim a samo miasteczko staje się jeszcze bardziej niepokojące niż wcześniej.

     Nathaniel w tym miasteczku odnajdzie przyjaciela, Skinnera i obaj będą musieli zmierzyć się z obławą. Morderczą obławą. Muszą uważać na każdy swój ruch, mieć oczy cały czas szeroko otwarte i nie wolno im odbierać telefonów.

     I teraz zapytacie, czy to nie powtórka z rozrywki z pierwszego tomu? Przeczytać i przekonać się czym to będzie dla Was musicie sami. Jak to jest ze mną?

     Wracamy do Nonstead, które przerażało i było miejscem, w którym dreszcz przebiegał po kręgosłupie. Kiedy, w trakcie lektury, uświadomiłam sobie, że w zasadzie znów wpadamy w to samo miejsce, to miałam wrażenie, że dostałam odgrzewanego kotleta. Ten sam pomysł, to samo zło, ta sama maleńka społeczność i dziwne uczucie niepokoju, ale czy straszy bardziej? Nie. Właśnie mniej, bo czuje się, że już się to widziało, już się to czytało i przeżyło. Więc odczuwam lekki niedosyt, mimo że wróciłam do Nonstead z ogromnym zaciekawieniem i z niecierpliwością pochłaniałam każdą stroną.

     Czy w takim razie warto sięgnąć po "Hellware"? Myślę, że tak. Mimo, że towarzyszy poczucie powtarzalności to jest to nieco inna opowieść, mimo że w tym samym, strasznym miejscu, w którym mieszkańcy już ze złem się w zasadzie oswoili. Da się? No nie wiem, ale marionetką można stać się łatwo, a tą już sterować można jak się chce.

     Czy to horror? Nie powiedziałabym. Raczej dobry kawał fantastyki z elementami grozy i choć czytało mi się bardzo dobrze, bo uwielbiam język, jakim posługuje się Autor, to jeśli postanowi poczynić trzeci tom, to już będę miała większe oczekiwania, będę chciała czegoś nowego, wyjątkowego, strasznego tak, że będę się bała wejść do lasu.

     Wydawnictwu Videograf dziękuję za egzemplarz!



2 komentarze:

  1. Fantastyki nie czytam, więc raczej to nie dla mnie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja czuję się zdecydowanie zachęcona, tym bardziej, że to nie jest typowy horror.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje