30 czerwca

Aleksander Sowa - o swojej nowej powieści, o sobie, o wydawaniu książek na własną rękę.

Dzisiaj przychodzę do Was z wywiadem! I to nie byle jakim, bo odpowiedział na moje pytania Aleksander Sowa, facet, który publikował swoje książki na własną rękę, w ebook'ach, kiedy my jeszcze nie myśleliśmy o czytnikach :)


"Książki nie pisze policjant, lekarz czy prawnik, ale autor – można nawet go nazwać pisarzem."

źródło: https://www.instagram.com/aleksandersowa/



Osobiście z książkami Pana Sowy spotkałam się po raz pierwszy, z przypadku. Napisałam e-mail, ponieważ zaciekawił mnie opis nowej powieści i chęć nawiązania współpracy recenzenckiej. Nie żałuję, było warto, serio, serio.

Aleksander jest pisarzem, policjantem i jak zobaczyć można na jego instagramie, fan kotów. A więc, wszyscy miłośnicy kotów na pokład!

 źródło: https://www.instagram.com/aleksandersowa/

No to czytamy, co Pan Sowa nam o sobie i swoich książkach opowiedział, a wierzcie mi, opowiedział konkretnie i rzeczowo. Same odpowiedzi na pytania nie były krótkie, co jeszcze bardziej mnie ucieszyło.

Paulina: Czy zanim postanowił Pan wydawać swoje książki sam, próbował Pan szczęścia w wydawnictwach? Czy self publishing był skutkiem braku odzewu i zainteresowania ze strony wydawnictw?
 
Aleksander Sowa: Tak, oczywiście, dla większości utworów starałem się znaleźć wydawcę. Przyznaję jednak, że mam w dorobku również takie dzieła, które do wydawnictw nie wysyłałem. Każda książka, każdy utwór ma nieco inną historię. Były takie, które publikowałem samodzielnie, nawet nie wysyłając wydawcom, bo wiedziałem, że nie zostaną wydane. Dla powieści pt. „Koma” już miałem wydawcę, ale żądał zmian, na które nie mogłem się zgodzić, więc książkę wydałem samodzielnie. „Punkt Barana” miała zostać wydana w pewnym dużym wydawnictwie. Planowaliśmy opublikować całą serię astronomiczną, ale po kilku miesiącach wydawca zmienił zdanie. Miałem również i taką przygodę, kiedy moje opowiadania lotnicze chciały wydać jednocześnie dwie niszowe, niewielkie oficyny. Pamiętam, że właściciel jednej bardzo chciał te opowiadania wydać. Wybrałem drugą oficynę, po trzech latach okazało się, że nie wywiązuje się ona z zawartych w umowie terminów i nic z wydania nie wyszło. Książkę wydałem samodzielnie. Mam na koncie nawet taki tytuł, który został odrzucony przez pewne wydawnictwo, ale pięć lat później jednak wydany. Jak widać, z wydawaniem bywa różnie, podobnie jak i z self-publishingiem. Nie zawsze jest tak, że samodzielne wydanie oznacza brak odzewu czy zainteresowania ze strony wydawnictw. Dobrze, że jest alternatywa w postaci samodzielnej ścieżki wydawniczej, ale na ten temat trzeba mieć trzeźwe spojrzenie – zupełnie tak samo, jak w przypadku współpracy z tradycyjnym wydawcą.

P.:Co Pan myśli o publikowaniu w duchu „zero waste”?
 
A.S.: Uważam, że zachowania ekologiczne najskuteczniej aktywizują finanse. To się po prostu musi opłacać. I to państwo powinno inicjować takie rozwiązania. Aby styl życia ograniczający nadprodukcję odpadów się upowszechniał, potrzebny jest mocny argument finansowy – na przykład mniejsze podatki, zwolnienia, ulgi, preferencje kredytowe itp. Tymczasem stawka podatku VAT u nas na książki elektroniczne to 23%, a na książki papierowe 5%. I nadal nie opłaca się u nas zbierać szklanych butelek czy makulatury. I co z tego, że moje książki były drukowane na papierze ekologicznym, jeśli taka książka nie będzie tańsza? Tak się akurat złożyło, że większość moich dotąd sprzedanych książek to e-booki. Jestem ich zwolennikiem i czytam książki przede wszystkim w takiej postaci. Wydawałem je już w roku 2002, kiedy prawie nikt (łącznie z czytelnikami) nie traktował ich w Polsce poważnie. I tylko niewielu myślało, że to książka oszczędzająca planetę. Nie wiem, jak te kilkadziesiąt tysięcy moich e-booków wpłynęło na ślad węglowy. Wiem jednak, że przynajmniej nie zaśmieciły żadnego zakątka ziemi. 

P.:Czy chciałby Pan aby w przyszłości została zekranizowana Pana powieść? Jeśli tak, to która i dlaczego?
 
A.S.: W pierwszym momencie można by odpowiedzieć: tak, jasne, że chciałbym! To buduje popularność tytułu i zwiększa zainteresowanie książką.  Po refleksji jednak stwierdzam, że w większości przypadków ekranizacje książek nie są niestety udane. Tak, jest kilka takich przypadków, które bezczelnie przeczą regule i jeśli to miałaby być taka ekranizacja, to chciałbym. Ekranizacja książki to przecież nobilitacja dla autora. Raczej skłaniałbym się jednak w stronę luźniej adaptacji. Nie zastanawiałem się, który mój tytuł miałbym do tego wybrać. Może kiedyś przyjdzie na to czas, zobaczymy.

P.:W Pana najnowszej książce, „Gwiazdy Oriona”, możemy przeczytać nie tylko o brutalnych morderstwach, ale przede wszystkim o pracy policji i o tym, jak to wyglądało, kiedy dopiero kiełkowało profilowanie. Czy kolejne części będą nawiązywały do tego tematu? Przeprowadzi Pan czytelnika przez cały proces powstawania tego, jakże ważnego  zawodu?
 
A.S.: Tak, w powieści „Gwiazdy Oriona” są brutalne zabójstwa, jest praca policji i temat profilowania kryminalistycznego. Nie planuję w kolejnych częściach serii wracać wprost do tematu profilowania, ale do pracy policji i zabójstw owszem, na pewno. To nie wyklucza oczywiście, że wątek profilowania się jeszcze nie pojawi. W kolejnych częściach serii może wydarzyć się wszystko, zawsze staram się zaskoczyć czytelników.   

P.: Na ile powieści, które wychodzą z pod Pana pióra są autobiograficzne? Żałuje Pan wyboru zawodu? Książki mają być przestrogą dla młodszych pokoleń lub rozgrzeszeniem dla starszych? A może to pewnego rodzaju Pana spowiedź?
 
A.S.: Im jestem starszy, tym moje dzieła zawierają mniej elementów wprost zaczerpniętych z mojego życia. Nie mówię, że ich nie ma, ale są mniej dosłowne, bardziej subtelne, zawoalowane, głębiej przemyślane i trudniejsze do odnalezienia. W życiu żałuję wielu decyzji, także książek, jakie napisałem lub bardziej tego, w jaki sposób je napisałem, albo wydałem. Staram się, aby dawały one jednak przede wszystkim rozrywkę. Jednocześnie mam świadomość, że mogą budzić pewne refleksje, przemyślenia oraz interpretacje. To dobrze, ale nie chcę się do nich odnosić, bo nie są moje.

P.: No właśnie, jest Pan policjantem. Czy wpłynęło to na to, jak konstruowana jest powieść „Gwiazdy Oriona”. W końcu jest Pan „u źródła” i nie musi się starać o dostęp do pewnych dokumentów lub rozmów ze stróżami prawa, bo ma Pan styczność z tym wszystkim na co dzień.
 
A.S.: Książki nie pisze policjant, lekarz czy prawnik, ale autor – można nawet go nazwać pisarzem. To umysł autora układa fabułę, tworzy bohaterów, buduje konflikt i tak dalej. Oczywiście każdy zawód, który człowiek wykonuje, siłą rzeczy wpływa na wiele obszarów życia, tym bardziej służba w policji na kogoś, kto pisze. Szczególnie, kiedy pisze się powieści kryminalne. Staram się jednak rozgraniczać te światy. Nie wykorzystuję informacji zdobytych w pracy w książkach, bo nie jest to etyczne. Nie wykorzystuję dokumentów służbowych, nie korzystam z nich, tak po prostu nie można. W moich książkach natomiast jest coś innego, co wynika z tej pracy, a nie jest dostępne innym autorom. Tym czymś jest realizm i czynnik ludzki. Czasem smutny i nieprawdopodobny. Możliwe, że nie całkiem do przyjęcia dla cywila, często brutalny, bywa, że gorzki i smutny. Musimy przecież pamiętać, że gdzieś za literacką fikcją stoją jacyś prawdziwi ludzie, czyjeś osobiste tragedie i ktoś oglądający czyjeś cierpienie, ból, strach albo spojrzenie, za którym może się czaić naprawdę wszystko.

P.: Nawiązując do poprzedniego pytania, ujawnia Pan (lub nie ujawnia ;)) wiele informacji. My, czytelnicy nie jesteśmy w stanie stwierdzić co jest faktem, a co fikcją literacką. Natomiast Pana koledzy po fachu już tak. Nie mają do Pana pretensji o to, jak opisuje Pan policję? 
 
A.S.: To nie jest tak, że jeśli ktoś jest policjantem, będzie wiedział, co w mojej książce jest faktem, a co fikcją. Nie można napisać powieści kryminalnej w 100% prawdziwej, bo wtedy mielibyśmy dokument albo reportaż. Nie o to chodzi. To, jak mówiłem, inne światy. Jasne, ktoś znający realia służby w mojej książce dostrzeże pewne niuanse, które nie będą widoczne dla pozostałych czytelników. Moi „koledzy” nie mogą mieć jednak pretensji, ponieważ nie przekroczyłem pewnej granicy, której przekroczyć mi nie wolno. Uważam, że moje książki raczej uświadamiają przeciętnemu czytelnikowi, jak bardzo wymagająca jest ta służba. Większość przecież nie lubi policjantów i nie rozumie tej służby. Tymczasem oni też mają rodziny, PESEL, kredyty i marzenia. Też chcieliby mieć wolne w niedzielny obiad. Im też się chce spać o trzeciej w nocy, kiedy śpią inni.
 
P.: Dopiero została wydana pierwsza książka z serii o Emilu Stomporze, ale już wiemy z okładki, że będzie to seria. Ma Pan już pomysł na całość lub może na samo zakończenie?
 
A.S.: Tak, do księgarń trafiła pierwsza książka z serii astronomicznej, z Emilem Stoporem pt. „Gwiazdy Oriona”, ale nie jest to pierwsza książka z tym bohaterem w ogóle. W 2010 ukazała się „Era Wodnika” a w roku 2017 „Punkt Barana”. W każdej z nich mamy tego samego bohatera, ale inny czas akcji. W powieści „Era Wodnika” mamy rok 2008. Wydarzenia z kontynuacji pt. „Punkt Barana” mają miejsce kilka lat później, natomiast czytając „Gwiazdy Oriona”, przenosimy się do początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy główny bohater zaczyna karierę policjanta. Dwie pierwsze powieści wydałem samodzielnie i o ile wszystko się ułoży pomyślnie, będą wydane raz jeszcze w nowych edycjach. Zanim to nastąpi, pojawią się kolejne części przygód Emila. A zakończenie już istnieje, zostało napisane. 

P.: Będzie Pan dalej wydawał na własną rękę czy „Gwiazdy Oriona” to początek współpracy z wydawnictwem?
 
A.S.: Nie pierwszy raz wydaję z wydawnictwem, więc z całą pewnością mogę powiedzieć tylko jedno: nie wiem. Czas pokaże. Chciałbym, aby cała seria astronomiczna ukazała się wydawnictwie Lira, ale to oczywiście nie zależy tylko ode mnie. Mam nadzieję, że „Gwiazdy Oriona” zostaną dostrzeżone przez szersze grono czytelników i mój plan wydawniczy się uda wprowadzić w czyn.
 
P.: I na zakończenie: czy marzy się Panu sprzedaż w wielotysięcznych (ba! Może i milionowych) nakładach i pojawienie się w czołówkach list polskich pisarzy bestsellerów?
 
A.S.: Wielomilionowe nakłady w Polsce są mało realne, a wielotysięczne już jakiś czas temu osiągnąłem. Na to, czy pojawię się w czołówkach list polskich pisarzy bestsellerów, ma wpływ wiele czynników. Przecież w końcu wydawanie książek to w pewnym sensie show-biznes. Staram się nie marzyć. Staram się pisać, poprawiać warsztat i wydawać coraz lepsze książki. Cieszę się, że mam wspaniałych czytelników, którzy doceniają moje pisarstwo i sięgają po moje książki. Mam nadzieję, że moja twórczość będzie coraz bardziej popularna, a zainteresowanie czytelników pozwoli mi kiedyś poświecić się w pełni zawodowemu pisaniu, bo jak dotąd to interesujące, wspaniałe, lecz wciąż, niestety tylko hobby.




Jeszcze raz, bardzo, bardzo dziękuję Panu Aleksandrowi za chęć odpowiedzi na pytania oraz za to, że są one tak obszerne. Mam nadzieję, że nasza współpraca nie zakończy się tak szybko i że uda nam się podyskutować też na żywo... może nawet przy okazji wydania kolejnej powieści...? :)

1 komentarz:

  1. super wywiad :) "Gwiazdy Oriona" oczywiście czytałam i jestem zachwycona! Już teraz wyczekuję kolejnych części i tych obiecanych wznowień! :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje