12 października

Zimowy ogień


      Wiecie, że "Zimowy ogień" to już trzeci tom kwartetu sezonowego? Do tej pory poprzednie dwa były świetne. Jak myślicie, trzeci też taki jest?     

     Kiedy pojawiła się ta książka w zapowiedziach i propozycjach od Wydawnictwa Czarna Owca, to wiedziałam, że muszę ją mieć!Później przyszło pytanie czy może by uzupełnić biblioteczkę o dwa poprzednie? Czytałam je w ebooku więcby wypadało bo będą się ładnie razem prezentować. I tak doszłam do wniosku, że razem z czwartym tomem zakupię dwa pierwsze aby mieć komplet :)

     Poza tym, Kochani, będzie niedługo u mnie wywiad z autorem. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że się zgodził odpowiedzieć na kilka pytań! Także... wypatrujcie!

    A teraz do rzeczy. O czym właściwie jest "Zimowy ogień"? Jest Szwecja, jest trup, jest śledztwo. Czego chcieć więcej od kryminału? No nie wiem, nie wiem, czy to aby wystarczy?

     Zobaczcie opis Wydawcy:

     "Rok 1987, noc świętej Łucji. W sali tanecznej w małej wiosce w południowej Szwecji wybucha pożar, podczas którego ginie młoda kobieta. W trakcie śledztwa, każdy jest przeciwko każdemu, rodziny, sąsiedzi, przyjaciele – wszyscy są skłóceni. W końcu do zbrodni przyznaje się młody mężczyzna.

      Trzydzieści lat później do wioski, w której u swojej ciotki spędziła dzieciństwo, powraca Laura. Do momentu pożaru była to jej bezpieczna przestrzeń. Okazuj się, że pomimo upływu lat społeczność nadal przeżywa tragedię, a powrót dziewczyny budzi stłumione emocje. Laura odkrywa tajemnice, które rzucają nowe światło na tragedię sprzed lat i na wspomnienia dziewczyny o tej przerażającej nocy.

      Zimowy ogień to mrożąca krew w żyłach powieść o nierozerwalnych więzach krwi, zdradzie i bliznach, które nigdy nie znikną."

     I nie chcę Wam spojlerować, więc zostawię Was z takimi informacjami, a opowiem Wam o moich wrażeniach z lektury.

     Po pierwsze: narracja. Uwielbiam motyw cofania się w czasie i pokazywania co się dzieje później, jakie są konsekwencje pewnych decyzji i zachowań. W tym przypadku tak właśnie jest. Najpierw cofamy się do roku 1987, dostajemy morderstwo i śledztwo, a później (dużo później, bo aż trzydzieści lat) wracamy znów do tej samej wioski by przekonać się, że czas wcale nie leczy ran, a wspomnienia mogą być okropnie bolesne.

     Po drugie: tajemnice. To według mnie jeden z ważniejszych elementów powieści kryminalnych, które skupiają się w znacznej części na maleńkich miasteczkach i ich społecznościach. Niby wszyscy wszystko wiedzą, wszyscy się znają, ale czy na pewno? Każdy jest zszokowany zbrodnią, bo przecież jakim cudem mogło się to zdarzyć w ich miejscowości. I zaczynają się pytania, nieprzyjemne, a co za tym idzie,, zaczynają wychodzić na jaw różne dziwne rzeczy.

     Zapytacie: to podobało się czy nie? Dobra ta książka czy nie? Bardzo dobra, tyle powiem. Cała seria jest godna uwagi. To taki nieoczywisty kryminał ale absolutnie genialny. Także zanim sięgniecie po tę, to nadrabiajcie koniecznie poprzednie choć kolejność nie musi być zachowana. Polecam!

      A Wydawnictwu Czarna Owca serdecznie dziękuję za egzemplarz, to była uczta czytelnicza!



2 komentarze:

  1. Będę miała tą serię na uwadze, bo brzmi ciekawie, ale będzie musiała trochę poczekać, bo teraz mam co czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam tej serii, ale kusisz. :) Za retrospekcjami w książkach też nie bardzo przepadam, ale nie jest to wprawdzie powód, dla którego z książek rezygnuję. Może kiedyś dam temu kwartetowi szansę. Na razie jednak nie mam go w planach.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje