18 maja

Królowa żaru

 

     Book Morning! Dwa tygodnie temu premierę miała ciekawa książka! Tak, ta ze zdjęcia więc zapraszam dalej, opowiem Wam o niej!     


     "Królowa żaru" pojawiła się w zapowiedziach dość dla mnie niespodziewanie. Miałam za sobą tom pierwszy, to jest trzeci, a ja miałam na stosie hańby od dawna drugi więc postanowiłam, że nadrobię go z Legimi zanim przyjedzie do mnie ten ostatni. Przeplatałam go innymi książkami, nie spieszyło mi się specjalnie, bo na tę jeszcze czekałam i przy okazji doszły perturbacje pocztowe i książka ostatecznie dotarła do mnie w zasadzie dwa tygodnie później niż powinna. Cudowna poczta, jak zwykle. O paczce dowiedziałam się dopiero z powtórnego awizo, ale gnałam czym prędzej odebrać, bo wiedziałam, że to właśnie ta na mnie czeka. Tymczasem poprzedniego tomu zostało mi wtedy niecałe sto stron i tak zaczęłam tego samego jeszcze wieczoru czytać "Królową żaru". Nareszcie!

    Zanim jednak powiem Wam co tam w środku gra, piszczy, dzwoni i czy to pozytywne dźwięki, to powiem Wam o czym jest ta część i uprzedzę o możliwych spojlerach. Tak, tak, to kontynuacja więc uważajcie!

     Ponownie spotykamy księżniczkę Thodosię. Nie wiem skąd pomysł na takie imię, ale mnie nadal okropnie bolą oczy i uszy jak je widzę i słyszę. No nie mogę go znieść, ale sama postać ma do wykonania misję ostateczną, bo wiecie, to finał trylogii. Po latach bycia więźniem w końcu na wolności Theodosia pragnie uwolnić swój lud. Okazuje się, że to nie takie proste. Będzie ciężko, będzie trudno i będzie całe mnóstwo przeciwności losu, ale matka nauczyła ją, że królowa się nie kuli, nie chowa, tylko walczy, a Theosia właśnie nią jest mimo, że była więziona we własnym kraju. Czy to wszystko dobiegnie końca? Czy czytelnik otrzyma odpowiedzi, a zakończenie ma sens?

     Muszę przyznać, że z reguły do finałów trylogii czy serii podchodzę z ogromnym dystansem. Często jest tak, że daje się odczuć, że autor sam nie wiedział jak to wszystko zakończyć i ten ostatni tom jest bardzo słaby, W tym przypadku jest inaczej. To kontynuacja i faktycznie nowych elementów jest bardzo mało i nie są zbyt istotne, a właśnie rozpoczęte wszelkie wątki we wcześniejszych tomach są wyjaśniane i nie zostają niedopowiedzenia. Widać, że autorka od początku do końca miała zaplanowaną całość i nie sprawiło jej problemu rozstanie się z bohaterami, a nam czytelnikom odpowiedzenia na wiele pytań, które pojawiały się od pierwszego tomu i aż do teraz nie było nigdy uzupełnione o odpowiedzi.

     Ostatnio bardzo chętnie znów sięgam po fantastykę i ta seria u mnie znajduje się wysoko na liście tych najlepszych i najciekawszych. Polecam! Ten świat pochłania i nie puszcza, ale koniecznie czytajcie w kolejności wskazanej przez Wydawcę, bo ciężko będzie siępołapać jeśli polecicie od końca.

     Wydawnictwu Zysk i S-ka bardzo dziękuję za egzemplarz!



4 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że w ogóle nie kojarzę tej książki czy cyklu :O Muszę poczytać więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z kolei, ostatnio nic z fantastyki nie czytam, nic mnie nie zaciekawia, więc omijam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mój gatunek, więc po książkę nie sięgnę, ale okładka jest obłędna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam na razie tylko pierwszy tom, ale chcę skończyć tę serię. Podobał mi się pomysł o bohaterowie. Coś mi się kojarzy, że w książce było sporo nawiązań do Cesarstwa Bizantyjskiego, i stąd imię Theodosia.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje