20 sierpnia

Chechło


      Book Morning! Dzisiaj o książce Pauliny Świst, tej ze zdjęcia, oczywiście ;)     


     "Chechło" to najnowsza książka Pauliny Świst, o której zrobiło się głośno ze względu na to, że nikt nie wie kto to jest, a niektórzy nawet podejrzewają, że to kolejny pseudonim Remigiusza Mroza, pod którym postanowił wydawać erotyki. Cóż, ktokolwiek to by nie był, ja sięgnęłam po jej pierwszą serię jak pojawiła się w wersjach kieszonkowych w kioskach, kiedy nie miałam w pracy co czytać. I tak to było kilka lat wstecz, a później już z tą autorką było mi mocno nie po drodze. Nie podobały mi się jej kolejne powieści, aż do "Małej M", do której podeszłam jak do rozrywki, oderwania się od cięższych klimatów. Z tego samego powodu postanowiłam sprawdzić "Chechło". Wakacje, letnie rozrywki w postaci lekkich romansów to w sumie dobry pomysł. A czy tę książkę warto zabrać ze sobą na leżak?

     "Piaszczyste plaże, trawy i trzcinowiska przyciągają ludzi spragnionych wypoczynku. Oraz tych, którzy z dala od wielkomiejskiego gwaru prowadzą tu swoje ciemne interesy. Na przykład takich jak Luca. Inni, tacy jak Marcin i Paulina, woleliby pewnie zjawić się tam z własnej woli i w nieco przyjemniejszych okolicznościach. Chwilowo są jednak za bardzo zajęci ratowaniem własnej skóry, żeby o tym myśleć. I choć ciąg dalszy nastąpi, to nie wszystkim to wyjdzie na dobre i nie każdy wyjdzie z tego żywy..." - to opis Wydawcy.

    Z opisu niewiele można wywnioskować, ale mogę od razu powiedzieć, że to ten sam styl, ta sama maniera opisywania swoich bohaterów jako idealnych, przystojnych, a kobiety niezwykle inteligentne i przepiękne. Próba stworzenia thrillera z wątkiem erotycznym, ale tak po prawdzie to wychodzi zupełnie odwrotnie i można tę książkę traktować jedynie jako romans.

    Jeśli oczekujecie, że Świst Was zaskoczy, to w sumie jesteście w sporym błędzie, ale przypuszczam, że jak ktoś lubi sięgnąć po książki, po których wie z góry czego się spodziewać i nie przeszkadzają mu schematy, to pewnie będzie to przyjemna rozrywka, aczkolwiek tylko rozrywka, bo ani intryga, ani wątek, który miał budować napięcie, wręcz być dreszczowcem taki nie jest. Mam wręcz wrażenie, że to to dokładnie ta sama historia opowiedziana kolejny raz, tylko zmieniona sceneria.

     Podsumowując, jeśli chcecie się odmóżdżyć, a momentami nawet łapać za głowę, bo prawdopodobieństwo tego, że wydarzy się coś takiego, jak w tej powieści, albo że spotkacie tak wspaniałych bohaterów jest zerowe.

     Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Muza :)



1 komentarz:

Copyright © 2019 Wystukane recenzje