12 października

Penguin Bloom. Ptak, który ocalił rodzinę. [PREMIEROWO]

 


     Book Morning! Z okazji dzisiejszej premiery książki widocznej na zdjęciu przygotowałam dla Was o niej kilka słów, zapraszam!     


     Są takie książki, po które sięgam bez względu na opinie i są to książki, w których występują zwierzęta w rolach głównych. Nie ma tu znaczenia czy to literatura faktu, czy powieść, czy bajka. Bo muszę przyznać, że bajki są w moim serduchu od zawsze i wiecie dlaczego? Mają wspaniały przekaz, który często dopiero po latach dostrzegamy, jako dorośli. A książki? Ba! Od opowieści weterynarzy, po psy w mundurach, aż po kota Dewey'a i kota Boba... no mogłabym polecać bez końca. Czy w takim razie "Penguin Bloom. Ptak, który ocalił rodzinę", która mnie już zachwyciła samą okładką jest także godna polecenia?

     Należy wspomnieć, że Pengiun to wcale nie pingwin, a sroczka, która pojawiła się nagle i niespodziewanie w życiu osoby, której wszystko zaczęło się sypać na głowę. Znacie to? Sam spadła z dużej wysokości i okazało się, że została sparaliżowana. Wiadomo, dla każdej osoby jest to okropna sytuacja i niektórzy sobie radzą z tym lepiej, a inni gorzej. Zwłaszcza, gdy powtarzane mają przez otoczenie, że powinni być wdzięczni za to, że w ogóle żyją. Kurczę, łatwo się mówi, prawda? I sroka również spadła z wysokości, a dziewczynie z nieba, bo okazało się, że ptak tak zaskarbił sobie uwagę całej rodziny, że odciągnął ich od zmartwień i kryzysu, przez który właśnie przechodzili, aby mu pomóc, aby go... uratować!

     Ta książka to opowieść o trudnych momentach, ale także o tym, że zawsze może być lepiej, o miłości, o przyjaźni, o tym, że zwierzęta potrafią odczytywać nasze emocje. Jest wręcz intymna i kierowana przez ojca i męża do swojej rodziny, ale także przez najwspanialszego przyjaciela do najwspanialszego przyjaciela zwierzęcego.

     Jeden z najcudowniejszych cytatów, jakie przyszło mi przeczytać w całej mojej czytelniczej karierze to ten z tej książki: "Anioły przybierają różne kształty i rozmiary". Stuprocentowa prawda i myślę, że ilu miłośników zwierzaków, tyle przytaknięć bym w tym momencie zobaczyła. W końcu mruczenie kota, przytulenie królika, psa, zwłaszcza, gdy jest nam źle, jest tak najzwyczajniej w świecie bezcenne.

     W tej książce znajdziecie opowieść, która wyciska łzy i powoduje całą falę wzruszeń. W sumie co ja gadam! Ona jest jednym, wielkim wzruszeniem, a wydana w twardej oprawie, na dobrej jakości papierze cieszy nie tylko serce, ale także oczy. Wspaniały pomysł na prezent dla każdego. 

     Ta opowieść, o tym jak rodzinę może uratować zwierzak i zwierzaka rodzina, jak się nie poddawać, jak trwać w tych złych i w tych dobrych momentach, a także o tym, że nawet człowieka, który się rozpadł na drobne kawałki można poskładać i może on być szczęśliwy, może przetrwać burzę, gdy ma obok siebie bliskich i Anioła - bez względu na to czy ma on pióra, sierść i czy jest duży, czy mały.

     Nie można przejść obok niej obojętnie!

     Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Media Rodzina.



1 komentarz:

Copyright © 2019 Wystukane recenzje