01 listopada

7th Heaven


      Hej, hej! dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Jaguar, zapraszam dalej!     


     "7th Heaven" nie miała trafić w moje ręce. Dlaczego? Było o niej cicho, nigdzie nie widziałam jej w zapowiedziach i dopiero przy samej premierze wyskoczyła mi w którejś z księgarń, zaintrygowała okładką, a gdy przyjechała do mnie z Wydawnictwa Jaguar i wzięłam ją do ręki wiedziałam już, że muszę sprawdzić czy jest warta uwagi.

     I nie, opisu nie czytałam, rzuciłam się na głęboką wodę licząc na fantastykę konkretną, kolorową i wciągającą. 

     Wpadamy od razu w sam środek świata, który może być okrutny, a przy tym jest pełen neonów, kolorów, aż się błyszczy. Funkcjonuje w nim system, a polega na tym, że są ludzie zaczipowani, porządni, prowadzący jakieś sensowne życie i wyrzutkowie, którymi reszta gardzi. Yarara, główna bohaterka jest dziewczyną szukającą ekscytujących wrażeń. Trafia do półświatka, gdzie natrafia na drobnego łotrzyka czującego w niej kasę i możliwość łatwego zarobku. Chyba żadne się nie spodziewa tego, że w pewnym momencie coś ich do nich przyciągnie i ściągną na siebie ogromne kłopoty. W grę miałaby wchodzić jedynie ucieczka ze świata kontroli i podziałów? Ale gdzie, poza ten świat, gdzie podobno szaleje zabójczy wirus?

     Ta historia jest dziwna. Tak, to dobre określenie na to, co w środku się dzieje. Z reguły w fantastyce czy sci-fi wątki romantyczne są raczej poboczne, a akcja autorzy skupiają się na tych dystopijnych czy postapokaliptycznych światach i ich kreowaniu. tutaj jest odwrotnie. Ten system, gdzie ludzie są zaczipowani, te podziały są centrum tej książki i właśnie tego mi zabrakło, stworzenia ciekawszego obrazu takiego świata.

     Co ciekawe, tego typu opowieści mogą być bardzo mocno koloryzowane, można dać popłynąć wyobraźni w czeluści i stworzyć coś innego, nowego, ciekawego i pochłaniającego, a autorka w tej książce nie zahaczyła o absolutnie nic nowego. Owszem, fabuła wciąga i mknie się za bohaterami w szaleńczym biegu za uczuciem, ale nie ma tu nic odkrywczego. Wirus? To już było. Wmawianie ludziom, że poza ich małym światem nie ma szans na przeżycie, że to wszystko praktycznie nie istnieje? To również było. Zauroczenie między dwoma osobami pochodzącymi z różnych środowisk, a nawet z dwóch różnych końców hierarchii i z założeniem, że nie mają prawa ze sobą być? To także już było. Kolorowe neony, półświatek, kluby nocne, kontrola, czipy... to wszystko już było.

    A mimo to czyta się z zapartym tchem i ciężko się od tej książki oderwać. Jest napisana dobrze, czytelnik w trakcie lektury się nie nudzi, a bohaterowie nie irytują swoją naiwnością i głupotą. To po prostu kawałek ciekawej fantastyki choć oczekiwałam czegoś innego. 

     Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Jaguar.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2019 Wystukane recenzje