Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Kobiece, zapraszam dalej!
Komedie kryminalne, a może kryminały cozy? Robicie sobie czasami odskocznię od tradycyjnych brutalnych powieści kryminalnych? Ja coraz częściej i wręcz zaczynam ich poszukiwać w czeluściach zapowiedzi wydawniczych.
Od jakiegoś czasu możemy zaobserwować, że wśród kryminalnych książek zaczęły pojawiać się także lżejsze powieści. Nadal jest śledztwo, podejrzani i trup. Nie ma natomiast typowego rozlewu krwi, a w zamian inteligentny humor, sporo relacji międzyludzkich, a nawet intryg.
"Morderstwo po królewsku" jest już trzecim tomem serii, ale czytać można spokojnie w zupełnie losowej kolejności.
Tym razem królowa Elżbieta wraz z Filipem wyrusza do Sandringham aby odpocząć i spędzić czas z rodziną. Niestety, sielankę przerywa odkrycie uciętej dłoni i co gorsza, królowa od razu wie czyja to ręka. Jeden trup to za mało i pojawia się kolejny, a nawet niemal trzeci, bo kobieta zostaje prawie potrącona. Dzieje się bardzo dużo, a królowa postanawia prowadzić w tajemnicy własne śledztwo.
W tej książce jest bardzo dużo postaci, bo wbrew pozorom mogłoby się wydawać, że to literatura na wzór Agathy Christie, gdzie pojawia się ciało, a niewielka ilość osób, często w jednym miejscu, musi dojść do tego, kto zabił. W tym przypadku skaczemy pomiędzy bohaterami odkrywając przy okazji życie królewskie, które wydaje się jednocześnie tak zwyczajne, i tak inne niż wszystkich.
Sama akcja może nie jest wartka, a przeskakiwanie między postaciami powoduje, że można się pogubić, ale jednak zagadka kryminalna sama w sobie jest bardzo ciekawa. Do tego wszystko dzieje się w przepięknym, a jednocześnie tajemniczym Sandringham.
Dobrze już znane postacie z prawdziwego świata zostały odwzorowane tak, że mimo, iż to fikcja literacka, to można pokusić się o stwierdzenie, że ich zachowania prawdopodobnie mogłyby wyglądać dokładnie tak samo w rzeczywistości.
Bo kto z nas nie spodziewałby się, że królowa Elżbieta podejmie swoje własne śledztwo i będzie dążyć do ułożenia puzzli w jedną całość? No właśnie.
Mimo, że nie porywa, a raczej czyta się dla oderwania od cięższych lektur, to jako audiobook sprawdziła się wyśmienicie. Z chęcią zapoznam się z pierwszymi dwoma tomami i to zapewne zanim pojawi się czwarty, który przenosi czytelników do lat pięćdziesiątych... to może być uczta czytelnicza!
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Kobiecym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz