28 listopada

Mroczne sigile

 

 

     Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Must Read, zapraszam dalej!     


     Czasami, gdy autor wyda świetną serię, trylogię, to później jak pojawiają się kolejne zapowiedzi jego książek, obawiam się bardzo, że mógł już wyczerpać pomysły i będzie to pomyłka. Też czasami tak macie?

     Anna Benning oddała w ręce czytelników świetną serię Vortex, którą pokochało wiele ludzi. Dlatego, gdy w zapowiedziach pojawiły się "Mroczne Sigile" miałam bardzo mieszane uczucia, ale jednocześnie byłam pewna, że ją przeczytam i sprawdzę czy jej wyobraźnia mogła stworzyć jeszcze coś porywającego.

     Magia. Motyw przewodni nowej serii, ale tym razem nie jako ta pozytywna, cudowna, działająca cuda, ale wręcz przeciwnie. Mroczna, a przy tym okrutna i niebezpieczna. W tym przypadku pochodzi z czegoś zwanego sigilami, czyli tytułowymi mrocznymi sigilami. Nie jest to nic przyjemnego, a przez nie można stracić życie. Jednocześnie jednak można walczyć i panować nad magią. Ale czy aby na pewno?

     Rayne, główna bohaterka ma przed sobą wiele problemów. Londyn, w którym dzieje się akcja nie jest tylko cudownym miejscem do życia, bo są też w tym mieście dzielnice bardzo biedne. No i magia pozwala w nich przetrwać. Ma do czynienia z niebezpiecznymi rzeczami i istotami. Sigile, czyli mroczne artefakty mogą być dla niej jednocześnie zgubą, ale też może się z nimi związać na zawsze, a co za tym idzie, otworzyć drzwi do nieznanego... czy lepszego?

     Ta książka wciąga dosłownie od pierwszej strony. Pojawiają się walki wypełnione magią i nie jest to delikatne rzucanie w siebie kolorowymi wiązkami, ale jest o wiele brutalniej. I to już spowodowało, że w fabułę wsiąknęłam zupełnie. 

     Jednak autorka wpadła w pewne schematy i mimo, że widać, że rozwinęła warsztat pisarski, a sama historia jest o wiele dojrzalsza (w tym miejscu trzeba wspomnieć przede wszystkim o głównej bohaterce, która jest naprawdę o wiele bardziej racjonalna i naturalna niż bohaterowie Vortexu). No ale mamy także dystopię, mamy walkę o przetrwanie i oczywiście wątek romantyczny. 

     Czy jednak czuć, że to coś nowego? Zdecydowanie tak. Na szczęście, mimo swojej schematyczności, powieść jest zaskakująca i ciężko się od niej oderwać. Jest po prostu świetna i osobiście widziałabym ją zekranizowaną, albo gdyby chociaż ktoś pokusił się o nagranie audioserialu! Cóż to mógłby być za majstersztyk!

     Więc podsumowując, autorka zapędziła czytelników w kozi róg i przyjdzie nam czekać teraz na drugi tom niecierpliwie, bo zdecydowanie jest na co, a zostawieni zostaliśmy w punkcie, po którym najchętniej zaczęłoby się czytać od razu kolejną część...

     Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Must Read.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2019 Wystukane recenzje