18 maja

Teściowe muszą zniknąć [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]




     Hej, hej! Dzisiaj mam dla Was kilka słów o nowej książce Alka Rogozińskiego (tak, wiele osób się dziwi, że po nią sięgnęłam)! Chodźcie, opowiem Wam, jak nasza mała przygoda się skończyła!

     Nie od dziś wiadomo, że z Autorem nie jest mi po drodze. Jedna jedyna książka mi się podobała spod jego pióra i było to "Jak Cię zabić, kochanie?". Ubawiłam się przy niej i wtedy myślałam, że będę pochłaniać każdą kolejną, którą Alek napisze. A później nasze drogi się rozeszły. Co prawda brałam się za kolejne powieści, ale odkładałam je po kilkudziesięciu stronach. "Teściowe muszą zniknąć" miała być ostatnią szansą na to, że jednak się to zmieni. Jesteście ciekawi czy ponownie mnie wciągnął świat komedii kryminalnych Rogozińskiego?

     "Teściowe muszą zniknąć" opowiada o tych okropnych teściowych! Tutaj spotykamy dwie zupełnie różne kobiety, które siebie nawzajem nie znoszą. Ba! Ich dzieci wspominają nawet o tym, że jeśli jedną zaproszą w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, to druga się tak pogniewa, że wcale nie przyjdzie. No bo dlaczego ona ma być tą drugą! A w tym wszystkim pojawia się kłopot młodego małżeństwa, ponieważ jedno z nich zostaje posądzone o morderstwo, a drugie zostaje porwane. Jak wiadomo, każda matka stoi murem za swoim dzieckiem i zrobi dla niego wszystko. Czy dwóm tak różnym kobietom, które się szczerze nie trawią, uda się połączyć siły i uratować Janusza i Amelię?

     Co w tej książce mi się podoba? Przede wszystkim to, że jest napisana lekko i przedstawienie postaci zanim w ogóle zagłębimy się w fabułę. Samych bohaterów nie polubiłam, choć współczułam im zmagania się z sąsiadką, którą nazywali wariatką. I choć od czasu do czasu się uśmiechnęłam, to mam wrażenie, że wiele elementów, które miały być śmieszne były po prostu na siłę doklejane. Przegrałam tym samym zakład z Alkiem Rogozińskim, nie polubiliśmy się, niestety. Połowę "teściowych" przeczytałam szybko i szczerze mówiąc, z przyjemnością, ale już dalej było tylko pod górkę.

     I tak oto jest to pewnie ostatnia książka Autora, po którą sięgnęłam ale przecież ile ludzi, tyle gustów. Natomiast wiem, że fani Alka pochłaniać będą tę książkę ekstremalnie szybko, aczkolwiek widziałam już opinie, że czegoś jej brakuje. Czy ja tak myślę? Jak dla mnie, obiektywnie patrząc, było w niej wszystko, co komedia kryminalna mieć powinna. Reszta jest kwestią indywidualną.

Książkę otrzymałam z klubu recenzenta serwisu NaKanapie za co bardzo dziękuję!

Zapisuję oczywiście na liście przeczytanych książek w Olimpiadzie Czytelniczej 💗

www.posredniczka-ksiazek.pl/2020/03/olimpiada-czytelnicza-2020-podsumowanie.html?fbclid=IwAR0rRUGyrf76_bJlkYUGJ3P7lH1bSxBXFAHzDwpshe1LcUHUqgSbvWZaGmo
    

4 komentarze:

  1. Twórczość tego autora nie jest mi jeszcze znana, ale to pewnie dlatego, że nie przepadam za komediami kryminalnymi. Choć nie wykluczam, że kiedyś to się może zmienić. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Może niezbyt ambitna lektura, ale w sam raz na odstresowanie się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie polubiłam się z piórem autora niestety.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach, aczkolwiek mistrzynią komedii kryminalnych jest dla mnie, była i będzie Joanna Chmielewska. :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje