Hej, hej! Dzisiaj o książce, o której wcale głośno nie jest, ale czy powinno być? Chodźcie dalej, opowiem!
"Efekt pominięcia", bo to o tej książce chciałam Wam opowiedzieć, miała premierę 16 kwietnia, a ja się na nią skusiłam kiedy wydawnictwo zaproponowało mi ją do recenzji ze względu na opis. Cóż, okazało się, że to tom trzeci i w zasadzie warto byłoby zapoznać się z poprzednimi, ale tym razem postanowiłam, że zobaczymy czy można czytać bez znajomości poprzednich i szczerze mówiąc... można :)
To co, powiem Wam, o czym jest, a później czy jest warta uwagi!
Już na początku treść wskazuje na to, że będzie to najprawdopodobniej kryminał. Na posterunek policji zgłasza się mężczyzna, który twierdzi, że w lesie widział zwłoki. Niestety, śledczy mają wrażenie, że facet niekoniecznie jest przy zdrowych zmysłach, ale tak zastanawiając się nad tym, to moim pierwszym wnioskiem i przemyśleniem było to, że nie robią łaski z takim pomysłem, bo obowiązek mają sprawdzić, czy tak faktycznie nie jest. Któż wie, czy to właśnie taki widok nie wpłynął na człowieka?
Za sprawę ma się wziąć komisarz Blattner, któremu przyszło z Łodzi pojechać do małej mieściny, zapyziałej, w której maleńka społeczność z własnymi tajemnicami wcale nie jest mu przychylna i nie chce pomóc. Jakie to typowe, prawda? Autorka usłyszała, przeczytała opinie, że takie kryminały są świetne i jest w nich genialna atmosfera, więc postanowiła napisać swój, niemal identyczny.
Niestety, dłużyło mi się podczas czytania, a książka wcale nie jest cegiełką, to tylko 360 stron, toć to niewiele! A jednak zwyczajnie mi się nudziło. Dlaczego? O ile sama zagadka wydaje się ciekawa, to ostatecznie łatwo się domyślić, do czego autorka zmierza. A i dialogi wydawały mi się jakieś takie wymuszone, pisane na siłę, jak by pomysł był, ale w sumie wykonanie już poległo, bo w trakcie pisania tłoczyło się milion myśli na raz.
A właśnie, bohaterowie. Kolejny raz spotykamy osoby, z których jedna jest doświadczonym komisarzem, druga dopiero zaczyna, oczywiście są płci przeciwnych, aby można było snuć domysły codo ich przekonań, relacji i tego czy kobieta musi się wykazać w policji. Serio? Musimy ciągle brnąć w to samo?
Suma summarum wcale nie mam ochoty sięgnąć po poprzednie ani kolejne tomy, bo mam wrażenie, że inspirowanie się innymi powieściami nie oznacza, że osiągnie się taki sam sukces. Ostatecznie jestem na nie, ale nie aż tak okropnie, spokojnie, daję 4/10 gwiazdek.
Wydawnictwu Literate bardzo dziękuję za egzemplarz!
Nie będę poznawała tej serii.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak Ci się dłużyła ta książka i ocena całości nie wypadła najlepiej. Ja nigdy nie słyszałam o tej serii.
OdpowiedzUsuń