11 czerwca

Serca twego chłód

 

     Hej, hej! Dziś o książce ze zdjęcia słów kilka przygotowałam dla Was, zapraszam dalej!     


     Przemek Corso to nazwisko, którego wcześniej nie znałam, a po sprawdzeniu okazało się, że kilka książek na swoim koncie wydanych już ma, co mnie nieco zdziwiło. Jednak chyba dopiero teraz reklama sprawiła, że dotarła ona do wielu czytelników i można o niej podyskutować z wieloma osobami. I na tym kończą się zalety? No właśnie, dalej zdradzę co o niej myślę.

     Zaczniemy tradycyjnie już od tego, co w treści znajdziecie. A znajdziecie seryjnego mordercę, Kubę, któremu inny seryjny rzuca wyzwanie! Tym samym zaczyna zagrażać jego rodzinie, czyli ciężarnej żonie. I zaczynami schematycznie: Kuba podobno jest inny, jest dziwny i, co oczywiste, jest socjopatą. Halo! To już było! To żadna nowość i jakaś wyjątkowa postać. I ten właśnie socjopata podobno równocześnie jest dobrym ojcem i mężem. Czy to w ogóle możliwe? No z zasady raczej nie. No to lecimy dalej. Policjant alkoholik, ze swoimi demonami, przeszłością no i uzależnieniem, które nie daje mu spokoju. To również już było. Czy w końcu wskażę jakąś zaletę? Tak! Całość faktycznie jest przemyślana, dopracowana w szczegółach i za to ode mnie plusik i za pomysł, bo to mogło być coś genialnego. Dwóch seryjnych morderców i rękawica rzucona jednemu w twarz. 

     Ogólnie te pozytywne opinie to ja wiem skąd się biorą, bo czyta się całkiem szybko i przyjemnie, ale nie ma w tej książce nic nowego, nic zaskakującego, a tego oczekuję od dobrego kryminału. Nie tylko brutalności, krwi, mordercy i trupów.

     Bardzo długo zbierałam się do napisania kilku słów o tej książce, bo zwyczajnie miałam ochotę rzucić nią w kąt. Zadziała się tutaj sytuacja pod tytułem: wezmę Marcela Mossa, może trochę Remka Mroza, trochę Adriana Bednarka (chociaż nie, chyba jednak bardziej Piotra Borlika) i zmielę z tego własną powieść, bo polskie kryminały są takie dobre. Cóż, ten niestety nie jest. To tylko próba stworzenia powieści kontrowersyjnej, takiej, która zapadać będzie w pamięć, a jednocześnie umieszczenie tylko tak dziwnych postaci, że nie wiadomo co autor miał na myśli. A przecież miało być wstrząsająco, a tymczasem jedyny wstrząs to ten głową na boki kiedy się łapiecie na tym, że poziom absurdu przekracza wszelkie granice. Dla mnie, jako czytelnika, kryminał czy thriller ma sprawiać, że boję się przejść przez ciemną alejkę po lekturze mając z tyłu głowy wielki napis "Halo! To mogło się wydarzyć faktycznie! Nawet tu i teraz!".

     Czy polecam? Niekoniecznie, ale przypuszczam, że po tylu pozytywnych recenzjach i tak wiele osób sięgnie. A sięgajcie, sprawdźcie, czy na Was zrobi wrażenie i dajcie koniecznie znać. A na koniec tylko wspomnę, że okładka jest genialna i że jednak nie trawię zdrabniania imion autorów.

     Wydawnictwu Rebis dziękuję za możliwość zapoznania się z książką!



1 komentarz:

  1. Szkoda że książka rozczarowuje, bo dużo sobie po niej obiecywałam. Może kiedyś jednak przeczytam.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje