16 września

Dom stu szeptów

 

     Mistrz Masterton w formie?     


     "Dom stu szeptów" to książka, po którą nieco bałam się sięgnąć. Jest kilka powodów. Po pierwsze  sam Graham powiedział, że według niego duchy są przereklamowane, a z nawiedzonym domem historię chciał mieć wydawca. Czy takie coś może się udać? Mistrz miał pomysł, ale o tym niżej. Po drugie, to powrót Mastertona do horroru. Osobiście zawsze to właśnie jego powieści napawały mnie większym niepokojem niż chociażby King'a, bo były bliższe realnemu światu. Wyczuwałam już kiedy zobaczyłam okładkę, że może być wesoło, ale tak bardzo, że ze strachu będę się śmiać sama z siebie, bo ja jestem z tych, co boją się w nocy wstać do toalety po srogim horrorze. Jak jest tym razem?

     Wyobraźcie sobie stary, wieli dom, w którym żył jeden człowiek. Starszy mężczyzna, który był naczelnikiem umiera i posiadłość ma przejść w spadku do rąk jego dzieci. Każde się odgraża, że wcale nie chce zamieszkać na takim odludziu, a najstraszniejsze jest to, że jedno z nich zastanawia się, czy pod jego łóżkiem w dzieciństwie mieszkał mały chłopiec i czy nadal tam jest. Niewystarczająco creepy? No to lecimy dalej. Dzieci były z ojcem skłócone, ale to im nie przeszkadza w tym, żeby faktycznie w tej wielkiej posiadłości zamieszkać. Zaczyna się robić dziwnie, bo wszystko skrzypi, trzeszczy, słychać wiatr, ale jak by to ktoś szeptał... klasyka? No nie do końca. Wszyscy postanawiają się wyprowadzić i wtedy znika mały chłopiec imieniem Timmy... czy faktycznie zło czai się w mroku tego domu?

     Masterton pokazał, że potrafi napisać coś w zasadzie na zawołanie, ale włożyć w historię siebie. Co to oznacza? Za każdym razem, bez względu na to czy to powieść grozy, czy kryminał, czy thriller, to bohaterowie są dopracowani w każdym calu. Mam wrażenie, że wręcz przepada on razem z nimi w daną opowieść i wychodzi z tego świata dopiero jak skończy pisać. Czy się boi? Pewnie nie. Czy potrafi nastraszyć? Nawet bardzo. A czy każdą wykreowaną przez niego postać się zapamiętuje? Tak, na długo. Zwłaszcza te paranormalne, choć nie zawsze można powiedzieć, że są to postacie.

     Zatem, czy mistrz jest w formie? I to powiedziałabym najwyższej. Choć niecierpliwie czekam na kolejny tom z Katie w roli głównej, to z... cóż, może nie z przyjemnością, ale z przyjemną dawką strachu przebrnęłam przez tę opowieść, ale nie polecam czytać w łóżku, na czytniku, który jest jedynym źródłem światła, mając pod sobą przestrzeń, w której wyobraźnia może umieścić... no właśnie, co? Małego chłopca? Duchy? Szepty? Tego nie zdradzę, bo tego dowiedzieć musicie się sami!

    Podsumowując, wśród tak wielu horrorów ciężko o dobry, o przerażający i powodujący dreszcz na plecach, a jednak, mimo że Graham napisał wiele książek, to potrafi jeszcze zaskoczyć i przestraszyć! To chyba najlepsza rekomendacja, prawda?

     Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Albatros!



3 komentarze:

  1. W moim przypadku, dobry horror jest zawsze mile widziany w okresie jesieni, więc chętnie sięgnę po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie przeczytam. Już dawno nie czytałam żadnego horroru, a ja lubię się bać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka jeszcze przede mną, ale chyba się skuszę :) Od siebie polecam "W mroku lasu". Świetny i mroczny thriller, od którego nie można się oderwać.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje