02 lipca

Morderstwo w księgarni


     Hej, hej! Przy niedzieli przychodzę z książką od Wydawnictwa Mando, zapraszam dalej!     

     Od jakiegoś czasu na półkach w księgarniach pojawiają się kryminały w lżejszej formie. Co to znaczy? Komedie kryminalna, cozy kryminały, czyli po prostu lżejsze wersje, w których krew nie leje się litrami, jest całe mnóstwo poczucia humoru i najzwyczajniej w świecie czytelnik może się skupić na próbie rozwiązania zagadki kto jest mordercą, a nie na tym czy da radę czytać daną powieść podczas jedzenia obiadu bez odruchu wymiotnego.

     Bo trzeba powiedzieć jasno, że nie każdy lubi gdy z trupów flaki wypadają w ilościach hurtowych, głowy zwisają z balkonów, a raczej woli opowieści w stylu Agathy Christie, czyli najlepiej aby akcja skupiała się na zagadce kryminalnej i bohaterach, którzy nie są wymęczonymi życiem, uzależnionymi od alkoholu komisarzami.

     "Morderstwo w księgarni" zaczyna się w momencie gdy nasza główna bohaterka Flora, znajduje właśnie w księgarni trupa. A właściwie nie ona, a jej klient, znany pisarz kryminałów, który jak już wyszedł do ludzi aby odebrać zamówione książki zamiast wysłać p nie swojego człowieka, to musiał trafić na nieboszczyka. Flora Steel ona właścicielką przybytku, uwielbia książki i chce za wszelką cenę ocalić reputację tego miejsca. Co na początku może być nieco irytujące, to fakt, że ani nie panikuje, tylko zmawia się z autorem kryminałów aby rozwiązać zagadkę śmierci młodego mężczyzny. Oczywiście nie ma wiary w stwierdzenie lekarza jakoby młody człowiek zmarł na zawał i nasza dwójka postanawia wziąć śledztwo we własne ręce.

     To taki kryminał typowo w stylu klasycznym, jaki z pewnością mogłaby nam podać na tacy Christie, choć jestem przekonana, że zrobiłaby z tego jeszcze coś ciekawszego, bo choć tutaj faktycznie dzieje się dużo i to w małym miasteczku, to jednak główna bohaterka jest bardzo irytująca. Nie czuć tutaj, żeby miała przeczucie, jakieś podejrzenia co do tego, co miałoby się przytrafić mężczyźnie w jej księgarni, ale jak by szukała na siłę czegoś, co będzie absorbowało jej myśli i czas.

    Poza Florą, za którą przepadać nie będę, nie mam nic do zarzucenia tej książce. Mała społeczność, angielskie miasteczko, wszystko dzieje się niemal w jednym budynku i to jest strzał w dziesiątkę. Mimo, że to dopiero pierwszy tom, to mam nadzieję, że kolejne będą już lepsze i przede wszystkim nie będzie autorka robiła ze swoich bohaterów osób, które ma się wrażenie, że zwyczajnie nie grzeszą inteligencją, a jest zupełnie odwrotnie.

     "Morderstwo w księgarni" czyta się szybko, a wciąga już od pierwszych stron kiedy to między półkami pełnymi książek pojawia się nieboszczyk, po którym nie widać, żeby ktoś mu zrobił krzywdę, a jednak coś spowodowało jego śmierć. Ostatecznie całkiem ciekawie rozegrane, a przyczyna śmierci wymyślona przez autorkę można nawet powiedzieć... nietypowa.

    To książka zdecydowanie dla osób, które lubią kryminały klasyczne, bez ludzkich wnętrzności na wierzchu, bez rozlewu krwi, wyścigów czy strzelanin. Na wakacje idealna.

     Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Mando.



2 komentarze:

Copyright © 2019 Wystukane recenzje