05 lipca

Pani March


      Hej, hej! Dzisiaj przychodzę do Was z książką od Wydawnictwa Czarna Owca, zapraszam dalej!     


      "Pani March" jest książką, która swoją okładką bardzo mocno przypomina mi powieści z przed kilkunastu lat i to te satyryczne, jak na przykład książki Vonneguta. Grafika prosta, minimalistyczna, nie mówiąca absolutnie nic na temat tego, co możemy znaleźć w środku i do tego oprawa twarda, która tylko potęguje takie wrażenie. 

     Skusiła mnie ta książka tym właśnie, że jest taka tajemnicza. W pierwszej chwili miałam ogromną ochotę sprawdzić opis i dopiero później czytać, ale ostatecznie jedynie sprawdziłam gatunek, w jakim ta opowieść jest plasowana. A, że to podobno thriller psychologiczny, to przepadłam bez wieści na kilka godzin zagłębiając się w lekturze.

     O czym w takim razie jest "Pani March"? Przenosimy się do Nowego Jorku aby wpaść w świat elity. A dokładniej poznajemy tytułową Panią March i jej męża. Mężczyzna jest pisarzem, a jego najnowsza powieść sprzedaje się znakomicie i takie też zbiera opinie. W tej bajce jednak nie może być tak wspaniale i zaczynają pojawiać się plotki. W pewnej cukierni Pani March słyszy od sprzedawczyni, że zdecydowanie widzi ją w roli głównej bohaterki ostatniej książki jej męża, a ta była okropna. Czyżby faktycznie mogło tak być? 

     Ni stąd, ni zowąd, March postanawia, że musi poszperać w gabinecie swojego męża w poszukiwaniu sama nie do końca wie czego, ale rozmowa w cukierni powoduje, że ma potrzebę przeszukania rzeczy małżonka. Co ciekawe, znajduje tam wycinek z gazety dotyczący zaginionej kobiety i zaczyna podejrzewać, że człowiek, który mieszka z nią pod jednym dachem mógł mieć coś wspólnego z jej zniknięciem.

    No powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że w tego typu książce może być zawarte aż tyle różnych elementów. Chociażby to, że kawałek papieru, czyli wycinek z gazety może od razu posłać do głowy kobiety informację, że być może jej mąż miał coś wspólnego z tym przedsięwzięciem. Serio? Kto by wpadł na coś takiego? No ale Pani March ma być taką właśnie lekko satyryczną postacią i generalnie wszystko wokół zaczyna ją denerwować, a już jak pojawiają się szurające karaluchy, to sama nie wie co ma ze sobą zrobić. Faktycznie udało się autorce stworzyć taką postać, która nieco bawi, ale też przeraża swoimi pomysłami.

    To idealna książka na wakacje, bo nie jest ciężką lekturą i można się przy niej nieźle uśmiać, ale także spróbować rozwiązać zagadkę, którą być może sama March sobie wymyśliła. W końcu być może jej mąż faktycznie ma coś wspólnego ze zniknięciem jakiejś kobiety? Tylko, czy byłby na tyle głupi, żeby trzymać wycinki z gazet na jej temat, a może wręcz przeciwnie, traktuje to jako przykrywkę, bo kto by coś takiego robił i przyciągał uwagę?

    Do tego dochodzi jeszcze szperanie w rzeczach męża i w zasadzie szukanie dziury w całym. Naprawdę dobra opowieść, bardzo nietypowa i nieszablonowa. Polecam!

     Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Czarna Owca.



1 komentarz:

  1. Coś czuję, że denerwowałaby mnie ta bohaterka. Chyba, że jakoś dobrze byłoby to wytłumaczone chorobą.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje