28 lipca

Tajny klub nietypowych czarownic [PRZEDPREMIEROWO]


       Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Uroboros, zapraszam dalej!     


     "Tajny klub nietypowych czarownic" to książka, która premierę będzie miała 23 sierpnia i opisywana jest jako cozy fantasy. Z resztą, już na okładce mamy taki stempelek, który także o tym świadczy i to genialny pomysł na to, żeby ktoś, kto wchodzi do księgarni i nie ma czasu wiedział, czy to powieść dla niego. A czy jest to książka warta uwagi?

     Zdecydowanie mogę na początek powiedzieć, że niesamowicie podoba mi się okładka. Przyciąga wzrok i jest niebieska, a jak wiadomo, w tym kolorze najczęściej się szuka, prawda? W końcu wchodząc do biblioteki, kiedy powie się do pani bibliotekarki, że poszukuje się książki w niebieskiej okładce, to już nawet nie dziwi!

    W takim razie o czym jest "Tajny klub nietypowych czarownic"?

     Poznajemy młodą czarownicę, Mikę Moon. Dziewczyna jest bardzo samotna, za przyjaciela robi jej pies, ale bardzo chciałaby nawiązywać bliższe relacje z rówieśnikami. Nie jest to jednak bezpieczne ani w przypadku "zwykłych" osób, bo musi ukrywać swoje moce, ani w przypadku osób takich, jak ona, czyli innych czarownic, bo kumulacja mocy w jednym miejscu mogłaby być niebezpieczna. Mika przestrzega tych dość rygorystycznych zasad, ale postanawia założyć konto w internecie, gdzie udaje czarownicę. To miałby być sposób na smutne, samotne serduszko. Dowcip polega na tym, że odzywa się do niej osoba, która chciałaby żeby Mika uczyła trzy czarownice. I w ten sposób trafia do tajemniczego domu pełnego dziwnych ludzi i to wszystko nagle wywraca jej świat do góry nogami.

    Gdyby mnie ktoś zapytał czym jest cozy fantasy, to powiedziałabym mu, że ta książka jest tego idealnym przykładem. Jest po prostu cudownie ciepła, wzruszająca i mimo, że zahacza o problem samotności i potrzeby posiadania człowieka obok siebie, to pokazuje tyle dobroci, czułości, przyjacielskich gestów, że nie da się do niej nie uśmiechać podczas czytania. Zdecydowanie jest to opowieść, którą warto wziąć wraz z kocem i herbatą, po czym zasiąść w ulubionym fotelu i po prostu wpaść w ten świat i przeżywać go całą sobą.

    A jeśli chodzi o bohaterów, a są super dziwni, od emerytowanego aktora, po gburowatego bibliotekarza, to każde z nich jest zupełnie inne. Ale tak totalnie inne. Każdy ma inny charakter, inaczej się zachowuje, ale mają też swoje przyzwyczajenia i momentami mogłabym powiedzieć, że nawet miny można im przypisać, które stają przed oczami podczas lektury. I główna bohaterka Mika... świetnie wykreowana postać młodej, inteligentnej i zabawnej osoby, której nie jest łatwo w życiu mimo, że jej problemy mogą wydawać się błahe. A jednak, potrzeba posiadania przyjaciół, możliwości porozmawiania i tak zwyczajnie bycia wśród ludzi jest dla niej bardzo istotna. Jest też wyjątkowa, a dlaczego, to już musicie sprawdzić sami.

    Uwielbiam powieści fantasy, sci-fi i często też sięgam po te bardziej brutalne, ciężkie klimatycznie, a jednak okazuje się, że taka cozy to był strzał w dziesiątkę. Uśmiałam się przy niej niemożliwie i z chęcią przeczytałabym więcej w tym typie, a może nawet serię? Mogłaby wyjść z tego genialna wielotomowa opowieść. Autorka zdecydowanie ma ogromny potencjał.

     Dlatego jeśli nadal się zastanawiacie czy zamówić... nie będę podpuszczać, ale warto wyrzucić coś innego z koszyka i wziąć tę!

     Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Uroboros.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2019 Wystukane recenzje