13 września

Nora, tego nie ma w scenariuszu

 


     Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Insignis, zapraszam dalej!     


Zwracacie uwagę na blurby, opisy na okładkach? Ja w przypadku tego pierwszego owszem, wręcz potrafią mnie skłonić do przeczytania danej powieści, ale opisy… cóż, unikam ich jak ognia. To dlatego, że potrafią zdradzać zbyt wiele na temat fabuły czy bohaterów, co jest dla mnie ogromnym problemem. I w zasadzie w przypadku „Nora, tego nie ma w scenariuszu” ustrzelił mnie właśnie blurb. Poczułam, że to może być coś ciekawego, a czy tak było?

Tytułowa Nora, główna bohaterka ma genialną pracę. Wyobraźcie sobie, że pisze scenariusze filmowe i w dodatku do filmów romantycznych! Ale jak wiemy, życie prywatne często nie ma absolutnie nic wspólnego z pracą i Norze się trochę posypało. Mąż ją zostawił z dwójką dzieci, ale nasza główna bohaterka zamiast popaść w rozpacz stworzyła z tego… no właśnie, scenariusz filmowy. I jej dom został pełnoprawnym planem filmowym.

Oprócz tego wszystkiego, co już by wystarczyło na przecudowną, ciepłą powieść i by pokochać główną bohaterkę pojawia się mężczyzna. Leo, który gra rolę byłego męża Nory jest najseksowniejszym aktorem na świecie. Kobiety na jego widok się rozpływają, a ona ma go na co dzień u siebie w domu. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że mężczyzna po zakończeniu zdjęć wcale nie ma ochoty się z jej domu wynosić i proponuje jej dużo kasy za to by móc u niej jeszcze chwilę pomieszkać z daleka od sławy, a w rodzinnej atmosferze. Cóż może z tego wyniknąć?

Jak już wspomniałam, już sama historia Nory jest ciepłą i bardzo podnoszącą na duchu historią, a do tego pojawia się wątek nieco dowcipny, nieco wstrząsający, bo czytelnik od razu zamartwia się o połamane już wcześniej serce głównej bohaterki. W tym wszystkim jest tak dużo pozytywnych emocji, a nie zanoszenia się płaczem, planowania zemsty, a jednak obrócenia w coś dobrego tak paskudnych przeżyć. Nory się nie da nie lubić i tylko pozostaje w głowie myśl: jak mógł ją zostawić?

Tę książkę czyta się błyskawicznie i wśród dominujących dookoła powieści erotycznych to nareszcie miła odmiana. Komedia romantyczna, którą, według mnie, pokochają wszyscy!

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Insignis.


1 komentarz:

  1. Czytałam i bardzo mi się podobała. Dla mnie to trochę taki powrót do dawnych romansów, jeszcze sprzed epoki "50 twarzy Greya", kiedy pornografia na dobre rozgościła się w literaturze.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje