06 marca

Spirala zła [PRZEDPREMIEROWO]


      Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Domu wydawniczego Rebis, zapraszam dalej!     


     "Spirala zła" to już ósmy tom serii z Martin'em Servaz'em w roli głównej i choć od premiery poprzedniej części minęły prawie trzy lata, to wielu czytelników bardzo czekało, w tym ja. Bo Minier to jedno z nazwisk, które u mnie są na liście ulubieńców i z chęcią sięgam po jego kolejne powieści nawet jeśli nie są idealne. A Wy macie takich autorów?

     No i właśnie dlatego, gdy tylko zobaczyłam tę zapowiedź wiedziałam, że muszę ją mieć i przeczytać. I choć jest to już kolejny tom, to pojawiły się informacje, że można śmiało czytać bez znajomości poprzednich. Osobiście się z tym nie zgadzam, bo mimo, że to zupełnie oddzielna historia, to jednak Servaz jest tutaj głównym bohaterem, a to, co działo się wcześniej ma ogromne znaczenie i wpływ na jego decyzje i to, co robi.

     A propos Servaz'a to tym razem staje przed zagadką kryminalną do rozwiązania. Pewien reżyser, unikający kontaktu z ludźmi nagle wszystkich zaskakuje, bo zaprasza do swojej posiadłości w Pirenejach studentkę chcącą przeprowadzić z nim coś na kształt wywiadu. Ale jak na kryminał przystało, mamy też trupa. W szpitalu psychiatrycznym zostaje zamordowany mężczyzna. Istotne jest to, że jest on scenarzystą wspomnianego wyżej reżysera. Żeby tego było mało, to nie jest jedyny trup w tej opowieści. Czy Martin wyplącze się z tytułowej spirali zła?

     Jak na Miniera przystało mamy kawał świetnej historii, na którą widać, że był pomysł, plan, a później dobre wykonanie. Może nie jest idealnie, bo momentami miałam wrażenie, że autor aż za bardzo się zapędza i robi się nierealnie, to jednak zaserwował mieszankę kryminału i dreszczowca w swoim stylu.

     "Spirala zła" jest dość ciężką książką i może niesamowicie wpłynąć na nastrój, bo w trakcie czytania czuć jak by powoli czytelnika zalewała ciemna, gęsta, depresyjna smoła. Ciężko się z tego wygrzebać, zostaje to w głowie. Akcja nie jest napędzana, tylko właśnie posuwa się powolutku do przodu odkrywając kolejne elementy układanki, a mimo to na końcu pojawia się pewnego rodzaju zaskoczenie, bo kandydatów na mordercę było całkiem sporo.

     Servaz nie zawodzi. To ten sam bohater, którego można było poznać już w poprzednich tomach serii i z przyjemnością ponownie za nim podążałam ku rozwikłaniu tego wszystkiego i czując, że wręcz się zmienia w zupełnie innego człowieka. Czyżby to śledztwo miało mieć na niego aż taki wpływ?

     Mimo, że momentami obawiałam się, że Minier przesadzi, pójdzie w tym wszystkim za daleko, to jednak wybrnął i stworzył kolejną bardzo dobrą książkę. Zostawił sobie także furtkę na kolejne, ale nie można powiedzieć, że tego nie robił za każdym razem przy poprzednich częściach. To po prostu jest taki element, który ma dać nam, czytelnikom, nadzieję na następne powieści i jest zawsze tak wżerający się w mózg, że czeka się jak na naprawdę wyśmienity serial.

     Recenzja powstała we współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2019 Wystukane recenzje