Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Świat Książki, zapraszam dalej!
Lubicie książki, których akcja dzieje się w kosmosie?
Nie od dziś wiadomo, że pisarze uwielbiają umieszczać swoich bohaterów na statkach kosmicznych, choć na planetach innych niż Ziemia już niekoniecznie. Być może wynika to z fizyki, z barku możliwości przedstawienia akcji w sposób wiarygodny skoro nie wiemy o nich tak naprawdę nic. Dlaczego więc coś, co z zasady powinno być sci-fi i tak jest reklamowane, okazuje się zgoła czymś innym?
Rok 2067, statek kosmiczny, na którym budzi się z hibernacji główna bohaterka, May. Kobieta jest bardzo słaba i dochodzi do siebie przy pomocy sztucznej inteligencji. Jest ona też jedynym towarzystwem, pomocą przy naprawie uszkodzeń statku, a sama May nie pamięta kilku tygodni swojego życia. No i dochodzi do tego fakt, że jest sama na statku...
Kobieta podejmuje walkę o powrót na Ziemię, a w tym ma pomóc jej mąż prowadzący tę misję właśnie z Ziemi. Czy to się uda? I co z problemami, które pojawią się w między czasie, a także z perypetiami w małżeństwie bohaterów?
Ta powieść jest reklamowana jako sci-fi porywające, pełne napięcia i z akcją w kosmosie, ale szczerze? Akcja mogłaby być umieszczona równie dobrze w jakimś oddalonym miejscu na Ziemi i również nie zrobiłoby to żadnej różnicy. Nie ma to naprawdę nic wspólnego ze sci-fi pomijając statek kosmiczny jako główne miejsce akcji. Natomiast, jest to po prostu dramat. Wszystko opiera się o relację małżeńską, a także o dziwne i niezrozumiałe decyzje głównej bohaterki. Gdyby nie to, że jest na statku kosmicznym, można by rzec, że jest niedojrzałą, niemyślącą postacią, a przy życiu trzyma ją sztuczna inteligencja.
Nie da się polubić bohaterów ze względu na podejście ich obojga do sytuacji. Rozwiązywanie problemów małżeńskich na odległość im nie wychodzi i przede wszystkim ciężko uwierzyć, że May ma wrócić do męża. To wszystko wygląda tak, jak by to był łatwy sposób na pozbycie się jej.
Choć pojawiają się głosy, że "Astronautka" zahacza o thriller, to nie dajcie się zwieść. Tyle samo tu dreszczowca, co sci-fi, czyli znikoma ilość. Niestety, trzeba przyznać, że zaklasyfikowanie jej do jakiegokolwiek innego gatunku niż dramat czy obyczajówka nie ma najmniejszego sensu, bo tylko wprowadza w błąd.
Podsumowując, należy zdementować wszelkiego rodzaju polecenia, że książka ta będzie genialnym pomysłem dla wielbicieli sci-fi. Nie będzie. Jestem ogromnie zawiedziona, bo byłam święcie przekonana, że wydana została powieść, z którą będzie można poczuć się jak na statku kosmicznym.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz