11 czerwca

Przesłuchanie czwartkowe Aleksandry Borowiec!




      Hej, hej! W ramach przesłuchań czwartkowych mam dzisiaj dla Was wywiad z Aleksandrą Borowiec! Chodźcie, zobaczyć jaka to wspaniała osoba!    

     Pani Aleksandra, jak sama mówi, lubi rozmawiać i rozpisała się w odpowiedziach na moje pytania, co jest bardzo miłe :)
 
     Trochę o samej Autorce. W tym roku na rynku wydawniczym pojawiła się jej pierwsza powieść, czyli "Gwiazda szeryfa". Na tę chwilę już wiadomo, że pisze kolejną książkę i myślę, że może być jeszcze lepsza, już nie mogę się doczekać. To co, poznajcie lepiej Autorkę!

      Wystukane Recenzje: Minęły dwa miesiące od premiery Pani debiutanckiej książki „Gwiazda szeryfa”. Emocje już opadły czy nadal towarzyszą przy czytaniu każdej kolejnej opinii?

Aleksandra Borowiec: Oczywiście, że towarzyszą! Nie wiem, czy kiedykolwiek opadną. Oczywiście jestem już autorką nieco bardziej zaprawioną w bojach i nie każę czytać każdej opinii najpierw mojemu Mężowi (tak robiłam na samym początku!), tylko od razu przeglądam sama… Ale ekscytacja i podenerwowanie, czy aby powieść spodobała się czytelnikowi, pozostały.

Ciekawą sprawą są też opinie od osób, które znam prywatnie. Rodzina, przyjaciele, znajomi – wszyscy przeczytali lub właśnie czytają „Gwiazdę…”. Na te opinie czekam chyba z największym drżeniem serca!

     Wystukane Recenzje: Zdradzi nam Pani, czy tworzy się już kolejna powieść? A może raptem nanoszą się poprawki na tekst wyciągnięty z szuflady, bo jak zdążyłam wyczytać na Pani profilu na facebook’u, marzyła Pani zawsze o wydaniu książki 😊

Aleksandra Borowiec: Kolejna powieść właśnie się pisze, mam już mniej więcej 2/3 całości, może trochę więcej. Ale w pisaniu jestem perfekcjonistką, więc szlifuję jeszcze detale, zanim dalej ruszę z fabułą. To zupełnie inna bajka niż „Gwiazda szeryfa” – powieść nieco obyczajowa, nieco futurystyczna… Nie powiem, że nie mam obaw, co powie na nią wydawca i czytelnicy, którzy tak ciepło przyjęli książkę bardziej „retro” w moim wykonaniu. Ale też czuję, że tego typu pisanie – zupełnie inne niż mój debiut – jest mi szalenie potrzebne.
A wydanie książki rzeczywiście było moim największym marzeniem. Jak to bywa z marzeniami – gdy tylko się spełniło, natychmiast pojawiło się wiele innych. Natura nie znosi próżni J

     Wystukane Recenzje: „Gwiazda szeryfa” w księgarniach stoi na półkach z kryminałami. Od początku w zamyśle było stworzenie powieści właśnie w tym gatunku?

Aleksandra Borowiec: Postawienie „Gwiazdy szeryfa” na półce z kryminałami to decyzja wydawnictwa i od początku było to nieco… umowne. Niestety, rynek książki rządzi się swoimi prawidłowościami i musieliśmy się do tego dopasować.

Ale ci, którzy przeczytali już książkę, wiedzą doskonale, jak ogromny jest to miks. Na pierwszym planie jest ta – nazwijmy to – kryminalna zagadka, która toczy się swoim niespiesznym tempem. Ale równie ważne jest i tło obyczajowe, i elementy nadnaturalne, i zupełnie inna intryga, która rozwija się gdzieś pod bokiem i która tak naprawdę będzie osią fabularną całej serii.

Ja lubię mieszać! Tak naprawdę całość fabuły, którą chciałabym rozpisać na cztery tomy, mam już w głowie. I im dalej w las, tym mniej będzie kryminału, a więcej chyba powieści przygodowej.

     Wystukane Recenzje: Jak każdego pisarza muszę spytać czy pisze Pani spontanicznie, czy może miała Pani od początku plan i się go trzymała?

Aleksandra Borowiec: O, tu mam całą historię! Do „Gwiazdy…” podchodziłam na cztery razy – zwyczajnie uczyłam się pisać powieść. Takie… rozpoznanie bojem.

Na początek – huzia na wroga, bez planu, spontanicznie. Dwie pierwsze wersje początkowych rozdziałów powstały właśnie tak i za każdym razem dochodziłam do ściany.

Moją cechą jako pisarki i nie tylko jest jednak głęboka wiara w swoją intuicję. I kiedy ona podpowiadała mi: Ola, to nie to, to zwyczajnie wracałam do początku.

Za trzecim razem miałam już coś na kształt konspektu, a za czwartym – na tworzenie porządnego planu poświęciłam chyba ze dwa tygodnie.

Dlatego moja rada dla wszystkich początkujących, którym marzy się powieść gatunkowa: zróbcie konspekt, nawet w zarysie. Przemyślcie bohaterów, miejsce akcji, fabułę. To procentuje, bo oszczędza się mnóstwo czasu!

     Wystukane Recenzje:  Kiedy się Pani najlepiej tworzy? Jest jakaś określona pora dnia, miesiąca, a może to pogoda wpływa na wenę pisarską?

Aleksandra Borowiec: Jakże chciałabym mieć ten komfort, żeby pisać wtedy, kiedy najlepiej mi się tworzy! Ukochana sceneria: późna wiosna i lato, słoneczne. Ulubiona pora dnia – wieczór i noc. Jestem zdecydowanie typem sowy. Poranki to najgorsza część dnia. A jakbym zmęczona nie była za dnia, wieczorem odżywam.
Ale jestem mamą dwójki maluchów, łączę pisanie z życiem zawodowym i niestety – piszę wtedy, kiedy mogę, a nie wtedy, kiedy chcę. Wyrobiłam w sobie silny nawyk pisarskiej dyscypliny. Gdy mam swój czas na pisanie, siadam i piszę. Tylko tak jestem w stanie popchnąć powieść do przodu.

     Wystukane Recenzje: Co było najtrudniejsze w napisaniu powieści?

Aleksandra Borowiec: Samo pisanie! Uwielbiam wymyślać historię, bohaterów, fabułę. Ale spisać to potem… O rany, jaka to czasem męka! Zwłaszcza, że przy powieści trzeba wyrobić – przepraszam za wyrażenie, ale cytuję Noblistkę – jakąś straszliwą liczbę dupogodzin!

Człowiek jest w jakimś momencie fabularnym, już chciałby przejść dalej, gdzieś, gdzie będzie ciekawiej, a tu kiszka – trzeba tkać dalej. Oczywiście dalej wcale nie jest ciekawiej i chciałoby się znowu wrócić do tych pierwszych fragmentów… I tak dalej, i tak dalej.

Nigdy nie czułam się tak wolna jak wtedy, gdy skończyłam pierwszą powieść! Odblokował mi się jakiś ocean wolnego czasu. A potem zaczęłam myśleć o drugiej… J

     Wystukane Recenzje:  Wiele osób twierdzi, że dobry opis na okładce to już połowa sukcesu. Pani też tak myśli?

Aleksandra Borowiec: Promocja książek i wpływ marketingu na sprzedaż to temat-rzeka, dobry na osobną rozmowę. Z jednej strony – mamy zalew „arcydzieł”, „najlepszych debiutów roku”, których jest co najmniej kilkanaście, „porażających próz”. Z drugiej – nie można obrażać się na rzeczywistość.

Zdradzę pewną ciekawostkę – latami zajmowałam się pisaniem takich notek okładkowych na zlecenie jednego z największych wydawnictw, poznałam więc tę kwestię niejako od podszewki.

Dla mnie dobry opis na okładkę to taki, który dobrze poinformuje czytelnika i przygotuje go na to, z jaką książką się zetknie, a także zdoła go zaintrygować samą fabułą. Myślę, że w przypadku „Gwiazdy szeryfa” udało się to całkiem nieźle.

     Wystukane Recenzje: Zostając w tym temacie, sama Pani pisała opis do „Gwiazdy szeryfa” czy może wydawnictwo tutaj wspomogło?

Aleksandra Borowiec: To – jak w przypadku wielu aspektów przygotowywania tej książki – efekt współpracy.

     Wystukane Recenzje:  A bohaterowie, darzy Pani któregoś sympatią lub wręcz przeciwnie, któregoś wręcz nienawidzi?

Aleksandra Borowiec: Nie nienawidzę żadnego z moich bohaterów. Przeciwnie, większość z nich jakoś tam lubię. Przy konstruowaniu bohaterów staram się przede wszystkim zrozumieć ich jako ludzi, pojąć ich motywacje, zarówno jeśli chodzi o ładne, dobre czyny, jak i o te złe. Może to dlatego bohaterowie wyszli mi tacy wymieszani? Żaden z nich nie jest krystalicznie uczciwy, żaden z nich nie jest potworem? Trudno powiedzieć.

Natomiast mam dwójkę swoich faworytów. To Stara Niemra – która chyba udała mi się całkiem jako postać i która w dalszej fabule będzie mieć więcej „czasu antenowego”. To zabawne, ale wielu czytelników pisze do mnie, że z dzieciństwa – niekoniecznie spędzonego na Mazurach – pamiętają właśnie taką zdziwaczałą staruszkę.

Ale największy sentyment budzi we mnie komendant Waligóra, przyznam bez bicia. To człowiek, któremu nowy ustrój dał zupełnie nowe możliwości i który stara się urządzić w nim najlepiej, jak można, nie tyle dla siebie, a dla żony i córki.

To też postać, którą pisało mi się najlepiej – te wszystkie językowe potknięcia, lapsusy, charakterystyczny sposób myślenia, powiedzonka… Miałam przy tym mnóstwo pisarskiej frajdy! Po cichu liczę na to, że niejeden czytelnik uśmiechnie się, czytając jego dialogi.

     Wystukane Recenzje:  Przy tworzeniu postaci inspirowała się Pani realnymi osobami? Może któraś nosi Pani cechy charakteru? 😊

Aleksandra Borowiec: O, zdecydowanie nie. Z zasady w swoim pisaniu nie bazuję na ludziach, których znam, nie opisuję też siebie.

W powieści wszyscy bohaterowie są fikcyjni, żaden nie ma historycznego odpowiednika. Czerpałam tylko ze swojej wyobraźni.

Ale to, co jest prawdziwe, to – powiedzmy – pewne sytuacje czy scenki rodzajowe. Przygotowując research do książki, przeczytałam całe tony listów, pamiętników, wspomnień, opracowań naukowych… Starałam się wyłuskać takie obyczajowe smaczki.

I tak na przykład facet, który siedzi na dworcu i pilnuje fortepianu, bo nie dostał pozwolenia na wywiezienie go z okręgu mazurskiego, to autentyk. Hodowanie zwierząt w ziemiankach, pilnowanie okien… Takich scen jest oczywiście więcej, ale nie chcę zdradzać zbyt wiele, by nie psuć przyjemności tym, którzy nie czytali.

     Wystukane Recenzje: Możemy się spodziewać kontynuacji „Gwiazdy szeryfa” (gdzieś czytałam, że tak, ale chciałabym potwierdzić tę informację) ? Jeśli tak, to czy będzie to seria?

Aleksandra Borowiec: Ostatnie słowo należy oczywiście do wydawnictwa, ale ja w głowie mam całą fabułę, rozpisaną na cztery powieści. Cztery tomy, cztery pory roku. Czyli fabuła kończyłaby się wiosną 1946 roku.

Tak, jak wspominałam, „Gwiazdę…” widzę dalej jako na poły western, na poły powieść awanturniczo-przygodową. Ze – a niech tam, zdradzę! – skarbem generała Samsonowa w tle. J

     Wystukane Recenzje: Zamiłowanie do pisania często rodzi się z czytania. Czy i tak było z Panią?

Aleksandra Borowiec: To absolutna prawda – o ile prawda może być absolutna. Kocham czytać, książki pochłaniam od dziecka. Czytam cały czas – przy gotowaniu, przy sprzątaniu, przy usypianiu dzieci, w komunikacji miejskiej… Mój mąż czasem narzeka, że nie da się ze mną pogadać, bo czytam.

Bardzo lubię czytać „w ciemno”, czyli pójść do biblioteki czy księgarni i po prostu sięgnąć po książkę, której opis czy okładka mnie zaintryguje, nie czytając wcześniej rekomendacji. Można tak trafić na prawdziwe perełki!

     Wystukane Recenzje: Na koniec odrobina prywaty! Jakie inne pasje, zainteresowania pochłaniają Panią w wolnym czasie?

Aleksandra Borowiec: Pisanie i czytanie to moje największe i… chyba jedyne pasje. W wolnym czasie – a w ogóle w każdym czasie – najbardziej w świecie lubię spędzać czas z moją rodziną. Radość sprawia mi też gotowanie i pieczenie.

A jeśli chodzi o małe marzenia, to mam takie jedno. Gdy skończę drugą powieść – a pandem(on)iczne okoliczności pozwolą, zapiszę się na lekcje śpiewu. Nie, żebym dysponowałam znakomitym słuchem i głosem, nic z tych rzeczy. Dla czystej przyjemności!

Wystukane Recenzje: Bardzo dziękuję za poświęcony czas.

Aleksandra Borowiec: A ja dziękuję za bardzo fajne pytania!

Źródło zdjęcia: IG Autorki :)

2 komentarze:

Copyright © 2019 Wystukane recenzje