28 września

 

     Hej, hej! Mam dzisiaj dla Was recenzję przedpremierową książki, która premierę będzie miała dosłownie lada moment :) Zapraszam!     

     "Księga bezimiennej akuszerki" trafiła do mnie dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebis, a czy było warto, czy raczej się nad nią męczyłam, czy jestem zachwycona? Już opowiadam!

     Jak wielu zapewne, tak i mnie skusił opis na okładce, bo czyż nie przyciąga "Opowieść podręcznej w świecie postapo"? Dla mnie to jedno zdanie wystarczyło, żeby chcieć ją od razu przeczytać. Cieszy mnie również fakt, że od razu na górze, tuż pod nazwiskiem, została zawarta informacja, że jest to pierwszy tom serii. Nikomu pewnie nie umknęło, że lubię się zatopić w klimaty sci-fi i nie mogłam nie spróbować twórczości pisarki, której do tej pory nie znałam! Ale do celu... o czym jest w ogóle ta książka?

     Wyobraźcie sobie klimat absolutnego postapo i bohaterkę, która kiedy zasypiała świat miał się skończyć, a kiedy się obudziła, było jak by po wszystkim, ale świat nadal istniał...przetrwała apokalipsę ale czy to dobrze? A może wpadła z deszczu pod rynnę? W tym świecie okazuje się, że panuje paskudna choroba. Umiera bardzo dużo ludzi, ale przede wszystkim problem polega na tym, że niemal wszystkie kobiety i dzieci stają się ofiarą wspomnianej choroby. Czy to oznacza wyginięcie ludzkości? Być może łatwiej nam wziąć pod uwagę taki scenariusz kiedy w rzeczywistości szaleje u nas wirus, ale chyba nikt z nas nie obawiał się aż takich skutków. W tej książce pokazane są najgorsze z możliwych. Kobiety przez to, co się dzieje, są przetrzymywane przez mężczyzn na łańcuchach i jak się domyślacie, są łatwym i konkretnym towarem handlowym. Straszne? Owszem.

     Jednak akcja skupia się na jednej konkretnej bohaterce, która jest położną. Ze strachu przebiera się za mężczyznę i stara się unikać ludzi. Tylko czy powołanie nie da o sobie znać? Musicie przeczytać sami...

     Spodziewałam się, że będzie to dobra powieść. No, miałam taką nadzieję :) i na szczęście okazało się, że jest fenomenalna. Teraz przyszło mi czekać na kolejny tom, bóg jeden wie jak długo, a chciałabym już wrócić do tego postapokaliptycznego świata. Czytając tę książkę czuje się niepokój, strach i narastającą niepewność, a to zaleta przeogromna takich książek i tutaj autorka postarała się i mnie absolutnie zachwyciła. Poza tym, na plus również to, że nie tylko została nam opowiedziana historia bezimiennej, ale także tekst został stworzony tak, abyśmy sobie zadali mnóstwo pytań i usiedli, przemyśleli to, o czym przeczytaliśmy. W końcu po to są tworzone powieści sci-fi abyśmy mogli się zagłębić w świat, który z zasady powinien być niemożliwością w każdym calu, a jednak również aby był tak podobny do naszego, rzeczywistego, żebyśmy wczuli się w powieść w stu procentach. 

     W tej książce zostały zawarte wszelkie zalety powieści sci-fi i jest ona napisana tak, że kiedy się zaczyna ją czytać, to już się nie wstaje nawet do toalety. Ot, kilka godzin wyjęte z życia więc jeśli zaczniecie czytać wieczorem, to możecie założyć, że nocka będzie zarwana. Ale to również zaltea, prawda? ;)

     Podsumowując: nie mogę się doczekać kolejnego tomu, a w zasadzie dwóch, bo to podobno trylogia. Muszę mieć komplet na półce bo myślę, że całość będzie się prezentować genialnie, a do tego będę mogła chwalić się, że mam, że przeczytałam i że to kawał świetnej lektury. Ode mnie 9/10, a za co minusik? Za brak możliwości zamówienia w twardej oprawie! Ale może się to zmieni? :)

     Wydawnictwu Dom Wydawniczy Rebis z całego serducha dziękuję za egzemplarz i możliwość przeczytania jeszcze przed premierą, a tym samym polecenia Wam abyście mogli jutro biec rano do empiku :D



1 komentarz:

Copyright © 2019 Wystukane recenzje