17 czerwca

Król Midas

 

     Book Morning! Dzisiaj o książce ze zdjęcia kilka słów mam dla Was przygotowane, zapraszam!    


     "Król Midas" to książka, która mnie, jako czytelnika, przyciągnęła opisem. Zachęciła mnie opisem i tu zaskoczę moich stałych bywalców... nie, nie okładką! Ta jest dla mnie strzałem w kolano, bo po raz kolejny ten sam model, znów czerń połączona ze złotem i niby minimalizm, ale wcale nie. Jest po prostu okropna, cóż mam powiedzieć, ale nie oceniamy książek po okładkach, prawda? Dlatego, gdy otrzymałam propozycję recenzji, to sprawdziłam też opisz tyłu okładki. Natomiast, czy warto po powieść tę sięgnąć, to już za momencik Wam opowiem.

Autor: Magdalena Szweda

Tytuł: Król Midas

Gatunek: Obyczajówka / romans

Data premiery: 5 maja 2021

Wydawnictwo: NieZwykłe

Ilość stron: 348

     Zaczniemy od tego, o czym ta książka w ogóle jest.  Król Midas nie wziął się znikąd. To pseudonim, jaki nadano mężczyźnie, który dążąc do zbudowania własnego, potężnego imperium przelewał krew strumieniami, a przy tym co dotknął, stawało się złotem. I w tym miejscu chciałabym zaznaczyć, że rozumiem zamysł projektu okładki i tę złotą czcionkę, ale nadal jestem na nie.

     Drugą bohaterką, bo jak to bywa w tego typu powieściach jest również kobieta, jest Emily. Ona również w życiu lekko nie miała, ale nie należała do grona osób bogatych, wyrachowanych i zwyczajnie obrzydliwie zapatrzonych we własne ego. Nie ułożyło się wcale dobrze i wylądowała z chłopakiem, który postanowił, że każdego dnia będzie jej pokazywał, że piekło na ziemi istnieje. Ocknęła się dopiero gdy zaszła w ciążę. To wtedy postanowiła uciec.

    I co łączy tych dwoje? Spotykają się w więzieniu, kiedy Leonardo, bo takie imię nosi nasz król Midas, odsiaduje wyrok. Emily z kolei odwiedza brata. Cóż z tego wyniknie? Musicie doczytać sami.

    Jeśli o mnie chodzi, to mam bardzo mieszane uczucia. Niby pomysł był i to nawet ciekawy, ale mimo to coś poszło nie tak. Miałam wrażenie, że autorka pisała na szybko, na kolanie, byle zdążyć w terminie i przez to wdarł się bałagan. No i schematyczność. Boże, widzisz ty i nie grzmisz, jakie ostatnio można znaleźć kopiuj, wklej, pozmieniaj i wydaj. Znów mamy mafię, znów mężczyznę, który jest gotów na wszystko i oczywiście ma klub ze striptizem. No ludzie. Ach, no i żeby tego było mało, Emily może spotyka go w innych niż zwykle okolicznościach, ale skutek to ma podobny do tego, co już czytaliśmy kilkadziesiąt razy - czyli ma spłacić długi chłopaka. Jak? No doczytacie sami jeśli po tę książkę sięgniecie, ale pewnie się domyślacie.

    Ogólnie Autorka pisze tak, że czyta się przyjemnie, ale popsuła pierwsze nasze spotkanie właśnie kolejną historią podobną do tych, które już mamy. Ogromny minus. 

    Mimo fenomenalnych pierwszych recenzji, które czytałam, zanim do mnie książka dotarła, ja uważam, że niewarto ją czytać. No, chyba że to będzie Wasza pierwsza związana z mafią, to jeszcze będzie efekt zaskoczenia, ale nie jestem przekonana czy nie będziecie narzekać na bohaterów, którzy są... no cóż, nijacy, po prostu.

     Ode mnie 4/10 gwiazdek, a Wydawnictwu NieZwykłe dziękuję za egzemplarz!



2 komentarze:

  1. Już sam zarys fabuły mnie nie zaciekawił zbytnio, a Twoja ocena tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że najlepiej będzie odpuścić sobie tę książkę.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje