01 sierpnia

Znikające dziewczyny


      Hej, hej, dzisiaj mam kilka słów o jednej z nowości od Wydawnictwa Dolnośląskiego, zapraszam dalej!    


     "Znikające dziewczyny" zaskoczyła mnie przede wszystkim objętością. Nie wiem dlaczego, ale zanim przyjechała do mnie paczka, byłam przekonana, że to będzie pokaźne tomisko, a okazało się, że powieść liczy sobie nieco ponad trzysta stron. To nie jest wada, zwłaszcza, że to seria, więc nie ma się co martwić, że będzie niedosyt. Znaczy niedosyt to może być, no bo wiadomo, trzeba będzie czekać na kolejne części, ale czy w tym przypadku faktycznie już wypatruję datę premiery drugiego tomu?

     O czym w takim razie jest ta książka? To kryminał, w którym główną rolę odgrywa pani detektyw. Dla mnie to już była ogromna zaleta, bo uwielbiam między innymi serię Roberta Dugoni z detektyw Crosswhite. Tym razem również wpadamy w sam środek ciekawej sprawy kryminalnej. Okazuje się, że zniknęła dziewczyna. Podczas poszukiwań znaleziony zostaje jej telefon i... inna młoda kobieta. Nie, nie jest to trup, a żywa osoba, która jest bardzo mocno zamknięta na kontakt zewnętrzny. Naszej pani detektyw udaje się z niej wyciągnąć jedynie imię i oczywiście postanawia wziąć się do roboty mimo, że jest zawieszona w pełnieniu obowiązków. A dlaczego? Tego już musicie dowiedzieć się sami, ale Josie to bohaterka, która podłoży własny kark by odnaleźć zaginioną dziewczynę żywą.

     Muszę przyznać, że jak tylko widzę serię kryminalną, to mam zawsze nadzieję na to, że od razu między mną, a autorką zaiskrzy i będę mogła oczekiwać niecierpliwie kolejnych części. Tym razem miałam takie nastawienie, za co się mocno skarciłam, bo przecież może się okazać inaczej, zwłaszcza mając tak wielkie oczekiwania. Na szczęście ta książka okazała się być bardzo ciekawa i nie zawiodłam się nic, a nic.

    Sprawa kryminalna jest dość zawiła, ale podoba mi się to, że autorka postanowiła nie stawiać na trupa i kolejnego seryjnego, który zostawia za sobą trupa na trupie, a jednak przyjęła nieco inną strategię, która nie wyklucza ściągania się z czasem by znaleźć i uratować potencjalną ofiarę. 

    Zagłębiamy się również nieco w życie pani detektyw, naszej głównej bohaterki, która, dzięki Bogu, nie jest kolejną opryskliwą kobietą, która tylko w taki sposób może sobie wyrobić renomę wśród mężczyzn w tym zawodzie. I to się zmienia, co widać również w książkach. Ale tak, to kawał fajnej, sympatycznej babki, z którą poszłoby się na piwo i jest twarda jak skała chociaż być może... tylko na zewnątrz? Musicie ją poznać i zobaczyć czy okaże się dla Was tak samo, jak dla mnie, genialną kompanką do prowadzenia śledztwa. 

     Jeśli chodzi o klimat, to jest taki lekko duszny, nieco ciężki, wręcz powiedziałabym, że w tej książce jest sporo z thrillera i to czuć, kiedy czyta się kolejne strony i nie można jej odłożyć, bo czeka się w napięciu na to, co się za moment wydarzy.

     Czy to kolejna świetnie zapowiadająca się seria kryminalna z postacią kobiecą w roli głównej, która nie ciągnie nas w żadną stroną jeśli chodzi o poglądy, a tylko podsyca chęć rozwiązania zagadki. Czekam na kolejne tomy!

     Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Dolnośląskim.



2 komentarze:

Copyright © 2019 Wystukane recenzje