28 lipca

Geriatryczne biuro śledcze

 


     Hej, Hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa Skarpa Warszawska, zapraszam dalej!     


     Książki spod pióra Iwony Banach uwielbiam całym sercem. Są to powieści zabawne, jak na komedie przystało i z ciekawymi zagadkami, jak na kryminały... przystało. Bo są to komedie kryminalne i do tej pory nie zawiodłam się na żadnej, więc jak tylko zobaczyłam "Geriatryczne biuro śledcze", wiedziałam już, że sprawdzę, czy ta również jest tak przyjemna i lekka. Nie wspominając już o genialnym tytule, który z zasady wywołuje uśmiech na twarzy.

     Ale jak wiadomo, nie ocenia się książki po okładce, więc już opowiadam o czym ona jest (bez spojlerów, oczywiście) i czy warto po nią sięgnąć, a także czy podczas czytania można się uśmiać.

     Wpadamy do małej mieściny, czyli jak to bywa w kryminałach, w sam środek małej społeczności. Tylko tym razem nie leje się krew, nie mamy na dzień dobry denata, tylko przesympatycznych emerytów. Jak to z takimi osobami bywa, zwyczajnie im się nudzi i szukają sobie zajęcia, zwłaszcza, że część z nich była policjantami. Zakładają więc tytułowe "Geriatryczne biuro śledcze" o jakże fascynującym skrócie GBŚ. Są licencjonowani śledczy? Są. Jest bufetowa? I owszem. Są też podejrzenia ze strony mieszkańców miasteczka co do różnych spraw? Są. A więc są i podstawy do prowadzenia śledztw. Co ciekawe, po jakimś czasie przyłączają się do nich młodsze pokolenia, bo zagadki rozwiązywać to zdecydowanie wiele osób uwielbia, prawda?

     Tym razem Iwona Banach stawia przed czytelnikiem emerytów. Są to świetni bohaterowie, każde inne, a przy tym dosłownie każde chcące jeszcze od życia czegoś więcej niż siedzenia przed telewizorem. I udaje im się to osiągnąć, mają jakiś cel, a wszystko staje się dla nich na nowo fascynujące, ciekawe i kolorowe w przeciwieństwie do szarych, przemijających dni spędzanych na robieniu niczego. Nie da się ich nie obdarzyć sympatią, bo są to postacie z poczuciem humoru, a małe społeczeństwo dokłada im tak wiele rzeczy na głowę, że w pewnym momencie można zacząć się tarzać ze śmiechu.

    Iwona Banach nie zwalnia i każda jej kolejna książka jest zabawna, inteligentna i wciągająca jak diabli. Aż szkoda, że nie mają więcej stron... jak ja bym się chętnie zagłębiła w takie tomiszcze z tysiącem stron! Zapewne udałoby się upchnąć kilka spraw do rozwiązania dla Geriatrycznego biura śledczego, a przy tym rozbolałby brzuch od śmiechu! Po takie książki warto sięgać, także na poprawę humoru.

     Podsumowując, mamy świetnych bohaterów, wartką akcję poprowadzoną na tyle inteligentnie, żeby czytelnikiem zakręcić wokół palca, a przy tym wiele okazji do tego żeby opluć książkę przy wybuchach śmiechu.

     Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska.



2 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję raz jeszcze! Co do 1000 stron to nie dałabym rady, zagmatwałaby sie, ale drugi tom już się pisze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi ciekawie. Nie czytałam żadnej książki tej autorki.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje