13 listopada

19 stopni

 


     Hej, hej! Dzisiaj przychodzę z książką od Wydawnictwa time 4ya, zapraszam dalej!     


    Czytacie książki, o których jest głośno w bookmediach? Może właśnie z polecenia, albo wręcz przeciwnie, ulegacie tych, które wręcz wyskakują z lodówki? Ja się nie uprzedzam do żadnych i z zasady podchodzę do każdej tak, że muszę sprawdzić na własnej skórze czy jest godna uwagi. Z "19 stopni" miałam nie lada problem, bo wcale nie byłam pewna czy to jest powieść dla mnie, a oprócz tego, patrząc na szum wokół niej zwątpiłam jeszcze bardziej. A mimo to, postanowiłam, że skoro już udało mi się upolować na targach w Krakowie, to przeczytam i zobaczę o co tyle hałasu.

    Bo pewnie o tym, że Millie Bobby Brown autorką to tak nie do końca jest, to już wiedzą wszyscy. Tylko z drugiej strony, czy skoro to jej pomysł, to autorką jest ghost writer? Wokół tego tematu można podjąć dość ciekawą dyskusję...

    Druga wojna światowa, Londyn, spadające bomby, czyhające za rogiem niebezpieczeństwo i w tym wszystkim ogromna, niespodziewana miłość. W takim właśnie momencie życia znalazła się Nellie, która wcale nie była przekonana do pewnego pilota, ale los postanowił inaczej. Wszystko jednak sypie się nie tylko przez wojnę, choć mogłoby się wydawać, że to jedyne co może na tamten moment popsuć wszystko. Nellie musi dokonać wyborów. Trudnych, bolesnych dla niej i rodziny, moralnie obciążających psychikę. Czy uda jej się wybrnąć i zakończenie może być szczęśliwe?

    Wiedziałam, że nie będzie to lekka opowieść z gatunku romantycznych z wojną w tle, ale nie spodziewałam się, że może być tak emocjonalnie miażdżąca. Wyobraźcie sobie, że to jedna z tych, które później w nocy tak bardzo zaprzątają myśli, że i sny pędzą w tym kierunku. Dla mnie to było tak mocne uderzenie w czułe struny, że wręcz mój mózg mi ją zekranizował we śnie. Coś niesamowitego.

    Wspomniałam wyżej, że to ghost writer jest autorem jako tako tekstu i w tym miejscu zwracam honor, bo okazuje się, że można w duecie stworzyć coś niesamowitego. Faktycznie to jedna z takich powieści, które zostają w serduchu na długo, jak nie na całe życie, a przy tym główni bohaterowie nie są sztuczni, naiwni, a wręcz przeciwnie, to osoby, które mogłyby być bliskie każdemu z nas.

    Tę książkę widzę w tym roku pod choinką dla wielu czytelników, ale także dla osób, które są opornie nastawione do czytania, bo to może być ta, która przełamie niechęć, czy nawet zastój czytelniczy. Dla mnie to jedna z najlepszych, jakie w tym roku czytałam. Będę polecać na lewo i praw, bez zająknięcia się.

     Recenzja powstała we współpracy z Time 4 Ya.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2019 Wystukane recenzje