27 lipca

Sprint




       Book Morning! Na poniedziałkowy poranek zaplanowany u mnie został wpis na temat książki pt. "Sprint". Chodźcie dalej, opowiem Wam o tej dość obszernej lekturze!    

       Szczerze mówiąc, po tytule spodziewałam się zupełnie innej tematyki, ale kiedy zapoznałam się z opisem, poczułam dreszczyk emocji. Fabuła wplata się w moje zainteresowania zawodowe. Nie wiem, jak Wy, ale ja chętnie sięgam po książki, które gdzieś tam oscylują wokół tego, co robię na co dzień, bo nawet kiedy to jest czysta fikcja, to i tak czuję, że jestem w samym środku akcji.

       O czym właściwie jest "Sprint"? O firmie RCUS. Tajemnicza nazwa, za którą skrywa się potentat na rynku informatycznym, który wedle wszelkich doniesień zatrudnia tylko najlepszych i właśnie ci najlepsi marzą o pracy u niego. Przede wszystkim chwali się tym, iż jego pracownicy są zadowoleni i bezpieczni. Ale jak to, bezpieczni? To może się coś stać poza przypadkowymi wypadkami w pracy? Lub takimi, za którymi stoi nieprzestrzeganie zasad BHP?

       Tutaj ujawnia się kryminalny charakter powieści, ponieważ zostaje znalezione ciało mężczyzny. Okazuje się, że został on zamordowany, a na miejsce zostają wezwani dwaj policjanci, którzy są przekonani o tym, że znalezienie sprawcy to pestka, bo przecież w tejże firmie wszystko jest monitorowane, kamery są dosłownie wszędzie, a już na pewno w laboratorium, gdzie zostało znalezione ciało. Wszystko wydaje się zbyt proste, zbyt oczywiste. Czy policjanci znajdą mordercę? A może sami znajdą się w ogromnym niebezpieczeństwie pośród nieznanej im technologi?

       I tak oto, stworzona została historia, w której autorzy pokazują, że kamery, monitoring, karty identyfikacyjne przypisane do konkretnych pracowników wcale nie oznaczają, że człowiek jest w stu procentach bezpieczny i nie jest w stanie się do niego dostać ktoś obcy, a jeśli już coś takiego się wydarzy, to bardzo łatwo tego kogoś zlokalizować i zidentyfikować. W tym wszystkim wątek kryminalny, gdzie prowadzone jest śledztwo dodaje smaczku, bo podinspektor Skalski i komisarz Walczak nie tylko muszą znaleźć mordercę, ale również poradzić sobie ze nowoczesnymi systemami informatycznymi. A w tym będzie miał za zadanie im pomóc spec od komputerów, czyli aspirant Czerski. Standardowo, jak to bywa przy takich sprawach, któryś z policjantów uwielbia sięgnąć po... piersiówkę. Takie to typowe, że już chyba nie dziwi, ale jednocześnie nieco podkręca wyrazistość postaci. Przecież nie muszą być idealne, żeby się je lubiło, prawda? Ja tych dwóch polubiłam niemal od razu.

       I jak to w kryminale bywa, tak i tutaj w RCUS poczuć można przez papier atmosferę duszności, niedomówień, pytań bez odpowiedzi i wszechobecnego braku zaufania. Natomiast mam jedno poważne "ale". Nie do końca panowie zrobili porządny research. Fajnie, że rzucane są terminy stricte informatyczne, które pewnie będą większość czytelników tylko irytować (niestety, wiem o tym z realnego życia, rzadko ktoś ogarnia co do niego mówię jak rzucę jakimś terminem, który dla mnie jest oczywisty, bo używam go na co dzień. Pewnie ja czułabym się podobnie gdyby ktoś zaczął mi tłumaczyć chemiczne metody wytwarzania pewnych substancji). I to śledztwo, tak mam wrażenie, że pociągnięte według własnych odczuć i ustaleń na podstawie seriali typu "kryminalne zagadki los Angeles", bo gdyby poczytali nasze rodzime kryminały, gdzie autorzy rozmawiają ze specjalistami, zagłębiają się w śledztwa, to by to wyglądało zupełnie inaczej.

      Podsumowując, czyta się bardzo dobrze, pod warunkiem, że przymyka się oko na pewne elementy i nieścisłości. Niestety, kolejny raz, kiedy sięgam po książkę, która jest dziełem kilku osób i mam wrażenie, że każdy próbował na siłę dodać coś od siebie. Zdecydowanie lepiej jest, kiedy ktoś sam tworzy historię po swojemu.

       Ostatecznie ode mnie 5/10 gwiazdek i choć czytałam ekstremalnie szybko, to pewnie wynikało to również z tego, że jest to połączenie dwóch dziedzin, które absolutnie kocham, czyli kryminału i IT. Spodziewałam się czegoś lepszego, ale tragedii też nie ma.

       Wydawnictwu Zysk i S-ka serdecznie dziękuję za egzemplarz!

2 komentarze:

  1. To nie jest książka dla mnie.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jednej strony ta informatyczna terminologia pewnie by mnie odstraszała, bo bym jej w większości lub wcale nie rozumiała. Natomiast z drugiej myślę sobie, że w tego typu książce to akurat na plus. Dodaje realizmu sytuacji pozwala wczuć się w fabułę i środowisko informatyczne, w którym akcja się dzieje...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje